czwartek, 31 marca 2016

Dzieje dobroczynności w Wilnie

Działalność filantropijna w Wilnie w pierwszej połowie XIX wieku rozwijała się bardzo intensywnie i stała się wręcz towarzyską modą. Wielkie zasługi miało w tym dziele Towarzystwo Dobroczynności, skupiające najzamożniejszą i najznakomitszą warstwę obywateli miasta. Towarzystwo prowadziło dom i dostarczało posiłki dla ubogich (tzw. 1. wydział), oraz świadczyło bezpłatną pomoc prawną i rozjemczą (tzw. wydział 2). Ale najciekawsza z mojego punktu widzenia była inicjatywa dr. Józefa Franka, profesora medycyny na Uniwersytecie wileńskim, który po raz pierwszy w Wilnie zorganizował bezpłatną pomoc lekarską i farmaceutyczną dla ubogich, początkowo świadczoną odrębnie, a w końcu włączoną jako tzw. wydział 3. Towarzystwa Dobroczynności.

W periodyku "Dzieje Dobroczynności" z 1820 roku czytamy: 
"Wedle ustaw Towarzystwa, do wydziału trzeciego należy bezpłatne dostarczanie ubogim rady medyczney i lekarstw, a fundusz z koncertów amatorskich na jego dochód był wyłącznie po dawnemu zostawiony. Pierwszy zawiązek Towarzystwa nastąpił w dniu 7 kwietnia 1807, a zwyczay dawania takich koncertów na fundusz pomocy lekarskiey dla ubogich, zaprowadzony już był w mieście naszem od początku roku 1805. Ponieważ w tem oprócz ważney przysługi dla cierpiącey ludzkości, zawierają się jeszcze i inne względy dla kraju pożyteczne, przeto ściągające się do tego okoliczności warte są osobliwey uwagi."

"W Wilnie na dniu 16 stycznia 1805 roku wyprawił Pan Frank najpierwszy koncert na rzecz szpitala sióstr miłosierdzia, i przez taką pomoc spodziewał się przyprowadzić go do lepszego porządku. Nie powiodł się jemu ten zamiar, ponieważ siostry odebrawszy pieniądze, oświadczyły, że same rozrządzą niemi jako swoją własnością, obracając na oplatę długów i na poprawę kaplicy: a tak nic nie przybyło dla chorych i szpital pozostał w dawnieyszym stanie. Co tym bardziey zniechęciło pana Franka, że summa otrzymana z koncertu była cale znaczną...

Po niepowodzeniu z siostrami Frank obmyślał inny sposób na objęcie ubogich opieką medyczną. Wkrótce przedstawił swój nowy projekt biskupowi wileńskiemu Janowi Kossakowskiemu w następującym piśmie z 27 lutego 1806 roku:
"... Przedkładam więc:
1). Ażeby dziesięć do dwunastu osób, ożywionych jednaką gorliwością, złączyło się i uformowało Towarzystwo , które mogłoby się nazywać Towarzystwem filantropicznem.
2). Ażeby to towarzystwo miało tym czasowie na celu dostarczenie bezpłatne lekarstw dla ubogich Wilna.
3). Ażeby każdy członek tego Towarzystwa zbierał na to przeznaczenie składkę pomiędzy znajomemi sobie osobami, i ażeby dochód z koncertów amatorskich stanowił tymczasowy fundusz tej kassy.
"

"Zastanówmy się teraz - pisał Frank do abp. Kossakowskiego - nad sposobem udzielania tey dobroczynney dla ubogich pomocy. Ja obowiązuję się wyznaczyć dwa dni w tygodniu, ażeby wszyscy chorzy opatrzeni od plebanów w świadectwa o swojem ubóstwie, przychodzili w godzinach pewnych do kliniki dla odbierania mojey rady. Examinować ich będę w obecności uczniów. Do protokołu zapiszą się ich imiona, mieysca pomieszkania itd., równie jak charakter chorób, jakiemi będą dotknięci. Zapiszę im prócz tego potrzebne lekarstwa, po które udadzą się do apteki akademickiey, a ta podawać będzie co miesiąc Towarzystwu rachunek, za którym odbierze od niego wypadającą zapłatę."

"W tymże 1807 roku, biskup Kossakowski, przywodząc do skutku założenie towarzystwa dobroczynności w Wilnie, żądał po Panu Franku, ażeby instytut swój połączył z tem towarzystwem, składając jego Wydział trzeci. A chociaż widział Pan Frank, że tym sposobem, instytut ten, jego pracą i staraniem utworzony i utrzymywany, miał połączyć się z innym zakładem obcym dla niego, okazał się jednak powolnym na naleganie biskupa, w przekonaniu snać, że większą znaydzie przed Bogiem zasługę, pracując pod cudzem imieniem i wyrzekając się wszystkiego, co utrzymywanie własnego zakładu, może mieć w sobie pochlebnem dla szczególney osoby. Nie dosyć tego. Nie tylko zgodził się na połączenie instytutu swojego z towarzystwem dobroczynności, ale obiecał nawet dać jemu większą rozciągłość, zakładając nowy instytut wakcynacji, i drugi jemu podobny przeznaczony do dawania. wsparcia niewiastom połogowym, pod tytułem instytutu macierzyństwa."

To jest dopiero początek XIX wieku, a tak wiele nowoczesnych rozwiązań. Mamy więc i zaświadczenie ubóstwa, upoważniające do bezpłatnych świadczeń, i dydaktykę w postaci udziału studentów w badaniu chorych, i refundację leków przez instytucję zasilaną ze składek, i upowszechnianie szczepień ochronnych, i objęcie ciężarnych i położnic fachową opieką medyczną.

Piszę o tym nie tylko dlatego, że jest to imponujące świadectwo stanu medycyny w Wilnie przed ponad dwustu laty, i świadectwo działalności Józefa Franka, wielkiego umysłu związanego z wileńskim Uniwersytetem, współzałożyciela Wileńskiego Towarzystwa Lekarskiego. Piszę, bo moja rodzina także aktywnie uczestniczyła w tym dziele, finansowo, rzeczowo i własną pracą. Aptekarz Jerzy Gutt był członkiem 3. wydziału w latach 1819-1821 i bezpłatnie corocznie przekazywał Towarzystwu leki o wartości 45 rubli srebrem, jego żona Teresa była członkinią Instytutu Macierzyństwa i opłacała składkę roczną 50 rs., ich syn Ferdynand, późniejszy towiańczyk,  był lekarzem opiekującym się chorymi w domu szpitalnym Towarzystwa. Zięć Jerzego i Teresy Guttów, Mikołaj Malinowski, był przez długie lata redaktorem pisma "Dzieje Dobroczynności". A w dodatku pierwszy redaktor tego periodyku, znany wileński typograf, Antoni Marcinowski, był ojcem Ludwiki Ilcewiczowej, mojej prababki (ale było to już pięćdziesiąt lat później i nie w Wilnie).  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz