środa, 26 listopada 2014

Warszawa prapradziadka Aleksandra - od 1820 do 1862


Jak ostatnio pisałem, Aleksander Gutt (1802-1862) w latach 1820-1824 mieszkał w Warszawie, gdzie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim i pracował jako sekretarz prokuratora Sądu Apelacyjnego Królestwa Polskiego. Wynajmował wtedy wraz z kolegami z Wilna pokój w domu Staniszewskiego na Krakowskim Przedmieściu 405. Porozmawiajmy zatem o wszystkich mieszkaniach warszawskich Aleksandra, bo był on z Warszawą związany do śmierci.

Krakowskie Przedmieście 405 – numer hipoteczny, numery policyjne wprowadzono znacznie później – to narożny dom u wylotu ulicy Oboźnej, po jej północnej stronie. W czasach Aleksandra dom był dwupiętrowy, bez balkonów. Dopiero później dobudowano kilka facjatek, które można było uznać za trzecie piętro. Aleksander miał stąd dwa kroki do Uniwersytetu. Naprzeciwko, po drugiej stronie Krakowskiego przedmieścia znajdował się kościół św. Krzyża. Natomiast z lewej strony od bramy, przez cały okres studiów  Aleksander mógł obserwować, jak buduje się pałac Staszica. Jego fundamenty położono właśnie w 1820 roku, a budynek oddano do użytku Towarzystwa Przyjaciół Nauk w 1823.  Najbardziej charakterystyczny element okolicy, czyli pomnik Kopernika, odsłonięto tu w 1830 roku, a więc już po wyjeździe Aleksandra do Suwałk. W księgarni Zawadzkiego i Węckiego często kupował książki i był znanym klientem, również z tej przyczyny, że korzystał z częstych kontaktów księgarzy z Wilnem do przesyłania własnej korespondencji. Księgarnia ta była filią słynnej wileńskiej księgarni Józefa Zawadzkiego, przyjaciela rodziców Gutta. Kamienica stojąca w miejscu posesji nr 405 przy Krakowskim Przedmieściu 4 spłonęła podczas Powstania Warszawskiego. Odbudowana po 1945 roku nie przypomina architektury z okresu pobytu tam Aleksandra, czy choćby sprzed wojny. Ruiny kamienicy numer 4 zostały rozebrane w 1950 roku, a w latach 1953-54 zbudowano na jej miejscu Dom Turysty. Jego fasada ciągnęła się wzdłuż ulicy Oboźnej, a od strony Krakowskiego Przedmieścia wybudowano zaledwie trzyokienną boczną ścianę. Kamienica pod adresem Krakowskie Przedmieście 4 występowała w „Lalce” Prusa jako dom, w którym mieszkał Stanisław Wokulski. Pamiątkowa tablica, przypominająca autora książki i jej bohatera została umieszczona na ścianie domu jeszcze w 1937 roku.


Przez dwadzieścia lat, od 1824 do 1844 roku, Aleksander mieszkał w Suwałkach, później w Łomży. Rodzina często przebywała w ich ukochanym majątku w Okociu koło Serej, albo w niedawno nabytych Trakianach w powiecie Kalwaryjskim. W 1844 roku Guttowie wrócili do Warszawy. Aleksander początkowo był referentem w Wydziale Administracji i Kontroli Komisji Rządowej Sprawiedliwości, ale wkrótce został mianowany sędzią do specjalnych poruczeń w tej Komisji, czyli w ówczesnym Ministerstwie Sprawiedliwości. Wynajął wtedy duże mieszkanie przy reprezentacyjnej ulicy – posesja Senatorska 477, róg Nowosenatorskiej (dziś Moliera). Była to znana kamienica Tomasza Uruskiego, zburzona w czasie ostatniej wojny i nieodbudowana. Był to długi, klasycystyczny budynek, wzniesiony w 1781 roku, wykorzystywany jako tak zwany dom dochodowy, jeden z największych wybudowanych w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na parterze tej kamienicy w latach dwudziestych XIX wieku znajdowała się oberża „Pod Saturnem”, a na początku XX wieku mleczarnia „Nadświdrzańska”, prowadząca tu coś w rodzaju baru mlecznego i serwująca ponoć najlepszą kawę w Warszawie. Do pracy miał Gutt niedaleko – Komisja Rządowa Sprawiedliwości mieściła się w pałacu rządowym przy Długiej 591, nieopodal soboru grecko-rosyjskiego, który dzisiaj jest katedrą polową Wojska Polskiego. Idąc piechotą, Aleksander z  Senatorskiej skręcał w lewo w Miodową i po paru krokach znów w prawo, w Długą. Niestety, rodzinie nie było dane zaznać w tym mieszkaniu radości. W 1846 roku Maria Guttowa po urodzeniu córki Ludwiki, zmarła w połogu. Córeczka przeżyła ją tylko o rok. Musiał to być szok dla Aleksandra. Świadczy o tym opublikowany przez niego wzruszający nekrolog żony, świadczą listy do szwagra w Wilnie, w których kwestionuje on w ogóle sens medycyny i wątpi w możliwości lekarzy. Świadczy i to, że nie ożenił się ponownie. W smutnym, pochmurnym dniu 14 listopada 1846 r. o godzinie trzeciej po południu ciało Marii zostało odprowadzone na Powązki i złożone w kolumbarium. Ogromna, żeliwna tablica zamknęła grób. Dnia 17 listopada o 10 rano w kościele o.o. Bernardynów pod wezwaniem św. Anny na Krakowskim Przedmieściu odprawiono nabożeństwo za duszę zmarłej.





Zbyt wiele złych wspomnień wiązało się z adresem przy Senatorskiej 477, Aleksander przeniósł się więc z dziećmi do pięknie położonego mieszkania na Żabiej pod numerem 956. Dom, w którym zamieszkali, stał przy Placu za Żelazną Bramą, między ulicami Żabią i Przechodnią i należał do Mateusza Krzemińskiego. Z okien mieszkania było widać po lewej ręce wejście do Ogrodu Saskiego, po prawej zaś Gościnny Dwór, pawilon handlowy, dziś powiedzielibyśmy „galerię”, wybudowany przez Jakuba Gaya w 1841 roku na wzór podobnych obiektów w Rosji. Obok stał Pałac Lubomirskich, a po przeciwnej stronie placu ciągnęła się ulica Graniczna, arteria handlowa łącząca się z ulicą Królewską i Placem Grzybowskim. Plac za Żelazną bramą był centralnym punktem Osi Saskiej, którą, jak poprzeczna belka krzyża, przecinała właśnie zabudowa Żabiej i Granicznej. Ulica Żabia, dawniej bardzo ważna ulica miasta, podobnie jak ulica Graniczna i pobliski Plac Żelaznej Bramy, straciła w XX wieku znaczenie komunikacyjne. Co gorsza - w ogóle przestała istnieć. Ostatni raz na planie Warszawy pojawiła się w 1973 r. Po przebiciu Marszałkowskiej do pl. Bankowego, funkcjonowała jeszcze jako przejezdna ulica, do lat 70-tych posiadała nawet dwie kamienice. Najważniejsza z nich, kamienica Kosseckiej, obecnie przetrwała i mieści Hotel Saski. Kiedyś posiadała adres Żabia 9,  obecnie jest to pl. Bankowy 1. Kamienicę pod numerem 5-tym zburzono na początku lat 70-tych, likwidując tym samym całą ulicę, wchłoniętą dziś przez Marszałkowską. Na zdjęciu z końca XIX wieku widzimy potężną, trzypiętrową kamienicę z wysokim parterem. Nie wiemy, czy mieszkanie Guttów zajmowało całe piętro, czy tylko skrzydło. Musiało być jednak duże, aby pomieścić w salonie galerię obrazów i fortepian. Na fortepianie grały dzieci Gutta - najstarsza córka Maria, dla której modny wówczas, salonowy kompozytor Dietrich komponował walce (1850 rok), i najstarszy syn Zygmunt, który sam próbował kompozycji – kontredanse i mazurki na fortepian (1851-1852). Natomiast kolekcja obrazów malowanych przez Józefa Peszkę (1767-1831), którą najprawdopodobniej Aleksander przywiózł z domu rodzinnego w Wilnie, była największym zbiorem prac tego malarza w Warszawie. Obrazy te wymienił Edward Rastawiecki w „Słowniku malarzów polskich” w roku 1851: „11. -18. Floryan Szary Lelita, protoplasta rodu Zamoyskich, ranny w bitwie za Bolesława Krzywoustego, obraz małego rozmiaru.- Unia Litwy z Polską na zjeździe lubelskim. W małym rozmiarze.- Obrona Warszawy przeciw Szwedom za Jana Kazimierza: Królowa własne konie zakładać każe do armat. W małym rozmiarze.- Przysięga rodziny Puławskich; większy, pięknie wykonany.- Aleksander Pociej, oboźny lit. Składa na sejmie czteroletnim przywilej na starostwo, na cel powiększenia siły zbrojnej. Rozmiaru małego.- T.Kościuszko na Rynku Krakowskim r. 1794.- Wejście z wojskiem X. Józefa Poniatowskiego do Krakowa w 1809 r.- Parys i Helena; małego rozmiaru.- Powyższe obrazy, Nra 11-18 są własnością sędziego Aleksandra Gutt w Warszawie.”   W domu na Żabiej odbywały się wszystkie radosne uroczystości rodzinne. Kurier Warszawski z 17 stycznie 1854 roku donosił: „W zeszłą Sobotę pobłogosławiony został w Kościele Śgo Karola Boromeusza o godzinie 6-tej wieczorem, przez JW. JX. Prałata Butkiewicza, Administratora Dyecezji Augustowskiej, w asystencji miejscowego Duchowieństwa, związek małżeński zawarty przez W. Franciszka Kuczyńskiego, Syna JJ WW. Tekli z Kamionowskich, i Radcy Stanu Franciszka Kuczyńskiego, b. Prezesa Trybunału w Siedlcach; z Panną Stefanją Gutt, Córką W. Alexandra Gutt, Radcy Prokuratorji Królestwa Polskiego, Radcy Dyrekcji Głównej Tow: Kr: Ziemskie: z Gubernji Augustowskiej. Przed pobłogosławieniem związku, JW. JX. Prałat Butkiewicz, w nader rzewnej przemowie, skreślił ważkość tego Aktu; po skończonym zaś obrzędzie, JW. Radca Stanu Mackiewicz, Gubernator Cywilny Gubernji Lubelskiej, odprowadził wraz z Ojcem Pana młodego od stopni Ołtarza Nowozamężną. Liczne grono Przyjaciół tych dwóch łączących się domów, uczestniczyło na tym obrzędzie; po skończeniu którego, cały orszak godowy, udał się do mieszkania Ojca Panny Młodej, gdzie wśród wystawnego i gościnnego przyjęcia, złożono Nowożeńcom najszczersze życzenia. Nazajutrz rano Nowożeńcy, opuścili Warszawę, udając się do dóbr Pana Młodego, Horoszczyna, w Gub: Lubelskiej.” Wystawne było i gościnne też przyjęcie z okazji ślubu Marii Guttówny ze Stanisławem Lewickim z Regowa, a także Aleksandra juniora z panną Kujawską. A miejscem ślubów była parafia tutejsza św. Karola Boromeusza, nieopodal, w  wybudowanym w latach 1841-1849 w stylu nowo-renesansowym przez Marconiego kościele przy ulicy Chłodnej na Mirowie.








Szkic do obrazu J.Peszki "Floryan Szary Lelita" - oryginał zaginął.

Gdy dzieci przeszły na własne gospodarstwo – Zygmunt objął majątek Trakiany, Aleksander junior Kurdymokszty, Maria z mężem pojechała do Regowa,  Stefania do Koroszczyna, a najmłodszy z synów, Jerzy, kończył studia w Petersburgu – wielkie mieszkanie przy Żabiej stało się niepotrzebne. Aleksander postanowił przenieść się do odpowiedniejszego lokalu i wybrał na ten cel dom przy ulicy Marszałkowskiej 1403. Była to kamienica, której elewacja frontowa wychodziła na Marszałkowską, boczna na ulicę Rysią, a tylna na Plac Zielony (dziś Dąbrowskiego). W drugiej połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku Aleksander Gutt został radcą Dyrekcji Głównej Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Być może wybierając nowe mieszkanie kierował się  bliskością nowego miejsca pracy, bo wystarczyło tylko przejść w poprzek Placu Zielonego i po kilku krokach stało się przed fasadą nowego gmachu Towarzystwa, jednego z najpiękniejszych budynków Warszawy z połowy XIX wieku. Postawiono go przy placu Ewangelickim (dziś Małachowskiego) na rogu  Mazowieckiej i Erywańskiej (dziś Kredytowa). Twórcy gmachu, architekci Marconi i Górecki, wyraźnie inspirowali się renesansem włoskim, a zaprojektowana przez nich fasada przypomina bibliotekę św. Marka w Wenecji. Gutt był ewangelikiem wyznania kalwińskiego i, mimo że pozwolił na wychowanie dzieci w katolickim wyznaniu żony, do końca życia wytrwał w swoim kościele. W okresie, o którym teraz piszę, był nawet mianowany jednym ze świeckich członków konsystorza ewangelicko-reformowanego Królestwa Polskiego. Niewątpliwie zatem odwiedzał zbór kalwiński w Warszawie. Charakterystyczny kościół ewangelików reformowanych na Lesznie, którego wieża kształtem nawiązuje do gotyckiej katedry we Fryburgu Bryzgowijskim, zbudowano dopiero w latach 1866-1880, w kilka lat po śmierci Aleksandra. On sam musiał więc bywać we wcześniejszym zborze, kilkadziesiąt metrów dalej, w ascetycznej budowli mieszczącej dzisiaj Operę Kameralną, wybudowanej w latach 1770-1780 przez Zuga. W 1821 roku gmach ten kupili wolnomularze warszawscy, jednakże w 1822 r. loże masońskie w całym Królestwie zostały rozwiązane i obiekt odzyskał poprzednie przeznaczenie.  Ale wróćmy do mieszkania przy Marszałkowskiej. Po 1862 roku, a więc już po śmierci Aleksandra, w miejscu budynku, w którym mieszkał, wybudowano dużą kamienicę przeznaczoną na hotel. Gmach powstawał w dwóch etapach. W latach 1865-67 posesję zabudowano dwupiętrowym budynkiem mieszczącym hotel Wiktora Marigne'a. Projektantami byli absolwenci Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu Teodor Witkowski oraz Leon Surzyński. W późniejszym czasie hotel ten był znany jako Hotel Francuski. W latach międzywojennych działał tu znany sklep muzyczny Rudzkiego. W 1944 roku budynek został zburzony, a po wojnie nie był odbudowany. Na jego miejscu postawiono dom mieszkalny o adresie Marszałkowska 146.






Zapomniałem dodać, że Aleksander Gutt nie został pochowany w Warszawie. Jego ciało zostało przetransportowane na Litwę, do jego ukochanego majątku w Okociu, gdzie spoczął na starym, wiejskim cmentarzu (na zdjęciu na stronie tytułowej). I w ten sposób zakończyliśmy spacer po Warszawie z czasów prapradziadka Aleksandra. Jego potomkowie wrócili do Stolicy dopiero w drugiej połowie XX wieku, kiedy było to już zupełnie inne miasto.

piątek, 21 listopada 2014

Uniwersytet Warszawski


W listopadzie roku 1816 król Polski Aleksander I przychylił się do inicjatywy Stanisława Kostki Potockiego i Stanisława Staszica, podejmując decyzję (Postanowienie naznaczające założenie Szkoły Głównej pod imieniem Królewskiego Uniwersytetu z dnia 7 (19) listopada 1816 r. – Dz.Pr.K.P. Tom XIII, Nr 51, s. 90-95) o utworzeniu Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego – przez połączenie Szkoły Prawa i Nauk Administracyjnych (zał. 1808) oraz Szkoły Lekarskiej zwanej też Akademickim Wydziałem Lekarskim (zał. 1809). Tyle początek notki w Wikipedii.
Właśnie mija 198 rocznica powstania Uniwersytetu. Mój syn jest absolwentem tej Uczelni, ja i mój ojciec wybraliśmy politechniki, mój pradziad studiował na Uniwersytecie Petersburskim, ale mój prapradziad Aleksander Gutt był jednym z pierwszych studentów warszawskiej Alma Mater.

Aleksander Gutt, czyli Gutt minor, jak mówili o nim filomaci (w odróżnieniu od Gutta majora, jego starszego brata Ferdynanda - towiańczyka i lekarza), po skończeniu przyuniwersyteckiego gimnazjum wileńskiego rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Wileńskim. Kiedy i jak przyszedł mu do głowy pomysł przeniesienia się ze studiami na właśnie powstałą uczelnię warszawską, nie wiemy. Ale na początku października 1820 r. Aleksander był już w Warszawie, gdzie wraz z kolegami z Wilna – Dłuskim i Pietraszkiewiczem – wynajął stancję w domu Staniszewskiego przy Krakowskim Przedmieściu 405, a 23 października został wpisany do albumu studentów Uniwersytetu pod numerem 1270 od początku istnienia szkoły i 123 w tym roku. Album ten przechował się do dzisiaj w bibliotece UW i możemy w nim przeczytać, że student miał lat 20, rodzice mieszkali w Wilnie, świadectwo przedstawił z gimnazjum i Uniwersytetu Wileńskiego, zapisał się na wydział prawa i zapłacił pełne czesne.
W 1822 roku Aleksander otrzymał stopień magistra prawa. Wydział Prawa UW był w 1822 roku najliczniejszym wydziałem Uniwersytetu i liczył sobie 276 studentów, w tym prawa 156, prawa i administracji 92, a wyłącznie administracji 28. Magistrów prawa w tym roku było 32, prawa i administracji 15 i samej administracji 20. Z nich czternastu „okazało postęp celujący” a czterech: Michał Łuszczewski, Alexander Gutt, Walenty Dutkiewicz i Jan Wołowski „zasłużyli na dodatek w patentach szczególniejszej zalety” - jak w "Pamiętniku Warszawskim" napisał rektor X. W. Szweykowski.

Już w czasie studiów Aleksander rozpoczął pracę w kancelarii jeneralnego prokuratora królewskiego przy Apellacyjnym Sądzie Królestwa Polskiego – Podoskiego – do 1822 roku jako zastępca sekretarza, a od 1823 jako sekretarz.

Praca w charakterze sekretarza prokuratora Podoskiego nie satysfakcjonowała Aleksandra. Rozmawiał o tym również z przyjaciółmi podczas wizyty w Wilnie po otrzymaniu dyplomu. Pisze o tym Piasecki do Kozakiewicza w sierpniu 1822 r.: „Gutt był z Warszawy; powróci on tu do Wilna za lat parę i do adwokacyi naszej uda się. Jest już magistrem, nie widzi jednak dla siebie karyery, bo choćby tam i został patronkiem, nie wielkie z tego obiecuje sobie korzyści; licho płacą Wielkopolanie.” Pracował u Podoskiego tylko do końca 1824 roku. Od stycznia 1825 został owym „patronkiem”, ale w Trybunale Cywilnym w Suwałkach, gdzie intensywnie organizowały się władze nowej Guberni Augustowskiej.

 Widok Uniwersytetu Warszawskiego w 1824 roku - czasy Aleksandra Gutta
Księga Zapisu Uczniów

 Wpis pod numerem 1270 - Aleksander Gutt, lat 20, zamieszkały Krakowskie Przedmieście 405, rodzice zamieszkali w Wilnie, przyjechał z Wilna z świadectwem gimnazjum i Uniwersytetu Wileńskiego, zapisał się na Wydział Prawa i złożył kwit z opłaty czesnego.

 
A tak mógł wyglądać jego dyplom magisterski Aleksandra Gutta. Oryginał nie zachował się, ale reprodukowany tu dokument jest dyplomem jego kolegi z 1822 roku - Ignacego Maciejowskiego. Pod tekstem piękna pieczęć z godłem Uniwersytetu. Maciejowski był o trzy lata starszy od Gutta, studia prawnicze zaczął będąc już sekretarzem w Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Policji. Brał udział w nielegalnych związkach młodzieży w latach 1818-1820 i, podobnie jak filomaci w Wilnie, był aresztowany i uwięziony w latach 1823-1824. Wziął udział w powstaniu 1830 roku, a po jego upadku udał się do Galicji i dalej do Francji, gdzie zmarł w Caen w 1835 roku.

piątek, 14 listopada 2014

Korespondencja Ferdynanda Gutta z Walerianem Pietkiewiczem

Obszerne fragmenty listów Gutta do Pietkiewicza, pisanych w latach 1833-1837 z Niemiec, przytacza Stanisław Pigoń w książce "Z epoki Mickiewicza - studia i szkice" (Zakł. Ossolińskich, 1922), na podstawie odpisów zrobionych przez Józefa Komendę z oryginałów przechowywanych w muzeum w Rapperswilu. Adresatem tych listów jest Walery Pietkiewicz, profesor prawa rzymskiego na Uniwersytecie, którego Pigoń charakteryzuje następująco: "...zapewne brat Dominika, członka Związku Przyjaciół w Wilnie (Kor. fil. II, 193). Będąc w stosunkach z domem Malewskich, po zesłaniu filomatów zajmował się w Wilnie sprawami wygnanych, np. rozsprzedażą poezyj Mickiewicza w wyd. petersburskiem. W roku 1831 brał udział w powstaniu, wyszedł na emigrację, w której jako członek Komitetu lelewelowskiego, dużo znaczył. On to pierwszy doniósł Mickiewiczowi o losach brata jego Franciszka (Koresp., Paryż 1880, I. 84), był potem w otoczeniu poety czasu pisania "Pana Tadeusza". Z wiosną 1833 r. wydalony został współcześnie z Lelewelem przez rzd francuski z Paryża (W. Mickiewicz: Żywot II, 245) i osiadł w Tours, dokąd są adresowane nasze listy. W okresie tej korespondencji brał Pietkiewicz czynny udział w konspiracyjnej pracy związku rewolucyjnego „Młoda Polska", którego emisarjuszem na Litwę właśnie w 1835 by Szymon Konarski."
Listy pokazują nie tylko misjonarski talent Gutta, ale są również świadectwem epoki, jaka nastała w Litwie po upadku powstania listopadowego. Z mojego punktu widzenia ważna jest informacja o śmierci ojca i matki Ferdynanda. Ciekawe są wieści o młodym Janie Witkiewiczu, jednej z pierwszych ofiar Nowosilcowa, który, jak donosi Gutt, z szeregowego zesłańca awansował na oficera i odwiedził matkę. A skądinąd wiemy o spotkaniu i współpracy między Edwardem Guttem, bratem Ferdynanda, dragomanem poselstwa rosyjskiego w Teheranie, a Witkiewiczem, wysłannikiem cara z misją do Dosta Mohammeda do Afganistanu, podczas wojny o Herat w 1837 roku.  Pasjonująca lektura...