środa, 25 marca 2015

Farmacija ir Laikas: portrety.

W nr. 9 (2006) pisma "Farmacija ir Laikas" dr Vilma Gudiene z Wydziału Farmacji KMU (Kowieński Uniwersytet Medyczny) odmalowała dwa kolorowe portrety znanych wileńskich farmaceutów z początku XIX wieku - Marcina i Karola Wagnerów (ojca i syna) oraz Jerzego Gutta. Oto przekład fragmentu z jej artykułu, poświęconego Guttowi.


Bogactwem hrabiemu K. Wagnerowi dorównywał inny farmaceuta wileński, Jerzy Gutt (1769/36) [1]. Aptekarz przybył do Wilna z Prus, słabo znając język polski [2]. W 1800 roku kupił duży dom na ulicy Zamkowej (dziś Zamkowa 36), liczący 40 pokoi, z których 30 było ogrzewanych piecami kaflowymi. W domu tym działała apteka. Część pokoi Gutt wynajmował. Oprócz apteki mieściła się tam również kawiarnia.
Gutt był członkiem honorowym loży masońskiej [3]. Był również jednym z założycieli Wileńskiego Towarzystwa Medycznego, którego członkowie przez długi czas powierzali mu zarządzanie kasą Towarzystwa. Farmaceuta był bogatym i wpływowym człowiekiem. W 1818 roku "Kuryer Litewski" opublikował ogłoszenie, w którym Gutt obiecywał, że znalazca zgubionej przez niego złotej tabakiery zostanie hojnie wynagrodzony za jej zwrot. W tym czasie wśród elity częste było obdarowywanie się cennymi prezentami i jest prawdopodobne, że złota tabakiera farmaceuty mogła być takim drogim prezentem. W roku 1830 w tej samej gazecie ukazała się informacja, że z domu farmaceuty Gutta skradziono luksusowe ubrania: kilka płaszczy, płaszcz z peleryną i futro z bobra, bogato zdobione suknie. Takie wydarzenia to rzadkość w życiu miasta i "Kuryer Litewski" musiał poinformować o tym czytelników. J. Gutt, podobnie jak K. Wagner, był działaczem politycznym i badaczem. Z jego inicjatywy założone było pierwsze w Litwie zawodowe stowarzyszenie farmaceutów - Wydział Farmaceutyczny Towarzystwa Lekarskiego Wileniskiego (1819). Był on też jego pierwszym dyrektorem, później zastąpił go K. Wagner. Wszyscy właściciele aptek, należący do Towarzystwa, uczestniczyli w badaniu surowców leczniczych, wykrywaniu podrabianych leków, opracowywaniu nowych technologii, a wyniki badań opisywali w "Pamiętniku farmaceutycznym wileńskim" (wydawanym w latach 1820-1822 m.). 
O ile K. Wagner zawiesił aktywną działalność w wyniku carskiej represji, to działalność J. Gutta została przerwana wskutek brutalnego morderstwa. Farmaceuta Gutt stał się w 1836 roku ofiarą dramatu rodzinnego [4]. Historia ta wzbudziła nie tylko plotki na mieście, ale przyciągnęła uwagę pisarzy, tak że znalazła swoje miejsce w literaturze. Na przykład jedna z wersji zabójstwa głosiła, co następuje. Rosyjski oficer (generał Wittgenstein - przyp. tł.), w celu przejęcia majątku swej żony, Stefanii Radziwiłłówny, postanowił ją zabić. W celu zdobycia trucizny zwrócił się do mieszkającego i pracującego po sąsiedzku farmaceuty, pana Gutta, wskazując fikcyjny cel swej prośby. W 1832 roku S. Radziwiłłówna została otruta. Mówiło się, że Gutt zorientował się po tym wydarzeniu, że został wykorzystany. Wydaje się, że farmaceuta wahał się, czy nie wyjawić rządowi przebiegu spisku, obawiając się, że mógłby stać się jednym z najbardziej podejrzanych. Po czterech latach, w roku 1836 w październiku Gutta znaleziono brutalnie zamordowanego w swoim mieszkaniu. O zabójstwo zostali oskarżeni służący farmaceuty.  Udziałem carskiego oficera rząd nie był zainteresowany.
Historia farmaceuty J. Gutta przypomina słynne strofy Szekspira z dramatu "Romeo i Julia". Bohater Szekspira - aptekarz - na żądanie Romea, by sprzedał mu truciznę, odpowiada: "Mam ja taki środek/Ale w Mantui prawo śmiercią karze/Każdego, co się waży go udzielić."



[1] Aleksander Śnieżko w "Polskim Słowniku Biograficznym" fałszywie ustalił datę urodzenia i śmierci Jerzego Gutta. Zgodnie z aktem zgonu aptekarza, przechowywanych w archiwum wileńskim w źródłach zboru ewangelicko-reformowanego, został on zamordowany w 1835 roku. Badania daty i miejsca urodzenia wskazują, że urodził się on w 1766 roku w Brodnicy.
[2] Informacja ta wydaje się mało prawdopodobna, gdyż jego brat Teodor N. Gutt był pastorem uprawnionym do głoszenia kazań w języku polskim, język ten musiał być więc w rodzinie używany. Jerzy Gutt był żonaty z Teresą z Fischerów, której matką była Teresa z Olszewskich - rodzina polska. Wszystkie dzieci aptekarza były polskojęzyczne.
[3] Nie jednej loży, o czym wcześniej pisałem w tym blogu.
[4] Śmierć J. Gutta nadal nie jest wyjaśniona. Faktem jest, że znaleziono go martwego we własnym domu z rozbitą głową, a dom nie był splądrowany, co wyklucza rabunkowy motyw zbrodni. Przytoczona tu legenda jest jedną z pojawiających się w piśmiennictwie. Inna głosiła rzekomy udział zięcia Gutta, historyka i filomaty Mikołaja Malinowskiego, w tej zbrodni. Wrogowie A. Towiańskiego, szwagra Ferdynanda Gutta, usiłowali Towiańskiemu przypisać udział w zbrodni. W wyniku procesu skazano rzeczywiście dwoje służących, ale ich wina nie została udowodniona bezspornie.