Jak ostatnio pisałem, Aleksander
Gutt (1802-1862) w latach 1820-1824 mieszkał w Warszawie, gdzie studiował
prawo na Uniwersytecie Warszawskim i pracował jako sekretarz prokuratora Sądu
Apelacyjnego Królestwa Polskiego. Wynajmował wtedy wraz z kolegami z Wilna
pokój w domu Staniszewskiego na Krakowskim Przedmieściu 405. Porozmawiajmy
zatem o wszystkich mieszkaniach warszawskich Aleksandra, bo był on z Warszawą
związany do śmierci.
Krakowskie Przedmieście 405 –
numer hipoteczny, numery policyjne wprowadzono znacznie później – to narożny
dom u wylotu ulicy Oboźnej, po jej północnej stronie. W czasach Aleksandra dom
był dwupiętrowy, bez balkonów. Dopiero później dobudowano kilka facjatek, które
można było uznać za trzecie piętro. Aleksander miał stąd dwa kroki do
Uniwersytetu. Naprzeciwko, po drugiej stronie Krakowskiego przedmieścia
znajdował się kościół św. Krzyża. Natomiast z lewej strony od bramy, przez cały
okres studiów Aleksander mógł
obserwować, jak buduje się pałac Staszica. Jego fundamenty położono właśnie w
1820 roku, a budynek oddano do użytku Towarzystwa Przyjaciół Nauk w 1823. Najbardziej charakterystyczny element okolicy,
czyli pomnik Kopernika, odsłonięto tu w 1830 roku, a więc już po wyjeździe
Aleksandra do Suwałk. W księgarni Zawadzkiego i Węckiego często kupował książki
i był znanym klientem, również z tej przyczyny, że korzystał z częstych
kontaktów księgarzy z Wilnem do przesyłania własnej korespondencji. Księgarnia
ta była filią słynnej wileńskiej księgarni Józefa Zawadzkiego, przyjaciela
rodziców Gutta. Kamienica stojąca w miejscu posesji nr 405 przy Krakowskim
Przedmieściu 4 spłonęła podczas Powstania Warszawskiego. Odbudowana po 1945
roku nie przypomina architektury z okresu pobytu tam Aleksandra, czy choćby
sprzed wojny. Ruiny kamienicy numer 4 zostały rozebrane w 1950 roku, a w latach
1953-54 zbudowano na jej miejscu Dom Turysty. Jego fasada ciągnęła się wzdłuż
ulicy Oboźnej, a od strony Krakowskiego Przedmieścia wybudowano zaledwie
trzyokienną boczną ścianę. Kamienica pod adresem Krakowskie Przedmieście 4
występowała w „Lalce” Prusa jako dom, w którym mieszkał Stanisław Wokulski.
Pamiątkowa tablica, przypominająca autora książki i jej bohatera została
umieszczona na ścianie domu jeszcze w 1937 roku.
Przez dwadzieścia lat, od 1824 do
1844 roku, Aleksander mieszkał w Suwałkach, później w Łomży. Rodzina często
przebywała w ich ukochanym majątku w Okociu koło Serej, albo w niedawno
nabytych Trakianach w powiecie Kalwaryjskim. W 1844 roku Guttowie wrócili do Warszawy.
Aleksander początkowo był referentem w Wydziale Administracji i Kontroli
Komisji Rządowej Sprawiedliwości, ale wkrótce został mianowany sędzią do
specjalnych poruczeń w tej Komisji, czyli w ówczesnym Ministerstwie
Sprawiedliwości. Wynajął wtedy duże mieszkanie przy reprezentacyjnej ulicy –
posesja Senatorska 477, róg Nowosenatorskiej (dziś Moliera). Była to znana
kamienica Tomasza Uruskiego, zburzona w czasie ostatniej wojny i nieodbudowana.
Był to długi, klasycystyczny budynek, wzniesiony w 1781 roku, wykorzystywany
jako tak zwany dom dochodowy, jeden z największych wybudowanych w czasach
Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na parterze tej kamienicy w latach
dwudziestych XIX wieku znajdowała się oberża „Pod Saturnem”, a na początku XX
wieku mleczarnia „Nadświdrzańska”, prowadząca tu coś w rodzaju baru mlecznego i
serwująca ponoć najlepszą kawę w Warszawie. Do pracy miał Gutt niedaleko –
Komisja Rządowa Sprawiedliwości mieściła się w pałacu rządowym przy Długiej 591,
nieopodal soboru grecko-rosyjskiego, który dzisiaj jest katedrą polową Wojska
Polskiego. Idąc piechotą, Aleksander z
Senatorskiej skręcał w lewo w Miodową i po paru krokach znów w prawo, w
Długą. Niestety, rodzinie nie było dane zaznać w tym mieszkaniu radości. W 1846
roku Maria Guttowa po urodzeniu córki Ludwiki, zmarła w połogu. Córeczka
przeżyła ją tylko o rok. Musiał to być szok dla Aleksandra. Świadczy o tym
opublikowany przez niego wzruszający nekrolog żony, świadczą listy do szwagra w
Wilnie, w których kwestionuje on w ogóle sens medycyny i wątpi w możliwości
lekarzy. Świadczy i to, że nie ożenił się ponownie. W smutnym, pochmurnym dniu
14 listopada 1846 r. o godzinie trzeciej po południu ciało Marii zostało
odprowadzone na Powązki i złożone w kolumbarium. Ogromna, żeliwna tablica zamknęła
grób. Dnia 17 listopada o 10 rano w kościele o.o. Bernardynów pod wezwaniem św.
Anny na Krakowskim Przedmieściu odprawiono nabożeństwo za duszę zmarłej.
Zbyt wiele złych wspomnień
wiązało się z adresem przy Senatorskiej 477, Aleksander przeniósł się więc z
dziećmi do pięknie położonego mieszkania na Żabiej pod numerem 956. Dom, w
którym zamieszkali, stał przy Placu za Żelazną Bramą, między ulicami Żabią i
Przechodnią i należał do Mateusza Krzemińskiego. Z okien mieszkania było widać
po lewej ręce wejście do Ogrodu Saskiego, po prawej zaś Gościnny Dwór, pawilon
handlowy, dziś powiedzielibyśmy „galerię”, wybudowany przez Jakuba Gaya w 1841
roku na wzór podobnych obiektów w Rosji. Obok stał Pałac Lubomirskich, a po
przeciwnej stronie placu ciągnęła się ulica Graniczna, arteria handlowa łącząca
się z ulicą Królewską i Placem Grzybowskim. Plac za Żelazną bramą był
centralnym punktem Osi Saskiej, którą, jak poprzeczna belka krzyża, przecinała
właśnie zabudowa Żabiej i Granicznej. Ulica Żabia, dawniej bardzo ważna ulica miasta,
podobnie jak ulica Graniczna i pobliski Plac Żelaznej Bramy, straciła w XX
wieku znaczenie komunikacyjne. Co gorsza - w ogóle przestała istnieć. Ostatni
raz na planie Warszawy pojawiła się w 1973 r. Po przebiciu Marszałkowskiej do
pl. Bankowego, funkcjonowała jeszcze jako przejezdna ulica, do lat 70-tych
posiadała nawet dwie kamienice. Najważniejsza z nich, kamienica Kosseckiej,
obecnie przetrwała i mieści Hotel Saski. Kiedyś posiadała adres Żabia 9, obecnie jest to pl. Bankowy 1. Kamienicę pod
numerem 5-tym zburzono na początku lat 70-tych, likwidując tym samym całą
ulicę, wchłoniętą dziś przez Marszałkowską. Na zdjęciu z końca XIX wieku
widzimy potężną, trzypiętrową kamienicę z wysokim parterem. Nie wiemy, czy mieszkanie
Guttów zajmowało całe piętro, czy tylko skrzydło. Musiało być jednak duże, aby
pomieścić w salonie galerię obrazów i fortepian. Na fortepianie grały dzieci
Gutta - najstarsza córka Maria, dla której modny wówczas, salonowy kompozytor
Dietrich komponował walce (1850 rok), i najstarszy syn Zygmunt, który sam
próbował kompozycji – kontredanse i mazurki na fortepian (1851-1852). Natomiast
kolekcja obrazów malowanych przez Józefa Peszkę (1767-1831), którą
najprawdopodobniej Aleksander przywiózł z domu rodzinnego w Wilnie, była
największym zbiorem prac tego malarza w Warszawie. Obrazy te wymienił Edward
Rastawiecki w „Słowniku malarzów polskich” w roku 1851: „11. -18. Floryan Szary Lelita, protoplasta rodu
Zamoyskich, ranny w bitwie za Bolesława Krzywoustego, obraz małego
rozmiaru.- Unia Litwy z Polską na
zjeździe lubelskim. W małym rozmiarze.- Obrona
Warszawy przeciw Szwedom za Jana Kazimierza: Królowa własne konie zakładać każe
do armat. W małym rozmiarze.- Przysięga
rodziny Puławskich; większy, pięknie wykonany.- Aleksander Pociej, oboźny lit. Składa na sejmie czteroletnim przywilej
na starostwo, na cel powiększenia siły zbrojnej. Rozmiaru małego.- T.Kościuszko na Rynku Krakowskim r. 1794.-
Wejście z wojskiem X. Józefa
Poniatowskiego do Krakowa w 1809 r.- Parys
i Helena; małego rozmiaru.- Powyższe obrazy, Nra 11-18 są własnością
sędziego Aleksandra Gutt w Warszawie.” W
domu na Żabiej odbywały się wszystkie radosne uroczystości rodzinne. Kurier
Warszawski z 17 stycznie 1854 roku donosił: „W zeszłą Sobotę pobłogosławiony
został w Kościele Śgo Karola Boromeusza o godzinie 6-tej wieczorem, przez JW.
JX. Prałata Butkiewicza, Administratora Dyecezji Augustowskiej, w asystencji
miejscowego Duchowieństwa, związek małżeński zawarty przez W. Franciszka
Kuczyńskiego, Syna JJ WW. Tekli z Kamionowskich, i Radcy Stanu Franciszka
Kuczyńskiego, b. Prezesa Trybunału w Siedlcach; z Panną Stefanją Gutt, Córką W.
Alexandra Gutt, Radcy Prokuratorji Królestwa Polskiego, Radcy Dyrekcji Głównej
Tow: Kr: Ziemskie: z Gubernji Augustowskiej. Przed pobłogosławieniem związku,
JW. JX. Prałat Butkiewicz, w nader rzewnej przemowie, skreślił ważkość tego
Aktu; po skończonym zaś obrzędzie, JW. Radca Stanu Mackiewicz, Gubernator
Cywilny Gubernji Lubelskiej, odprowadził wraz z Ojcem Pana młodego od stopni
Ołtarza Nowozamężną. Liczne grono Przyjaciół tych dwóch łączących się domów,
uczestniczyło na tym obrzędzie; po skończeniu którego, cały orszak godowy, udał
się do mieszkania Ojca Panny Młodej, gdzie wśród wystawnego i gościnnego
przyjęcia, złożono Nowożeńcom najszczersze życzenia. Nazajutrz rano Nowożeńcy,
opuścili Warszawę, udając się do dóbr Pana Młodego, Horoszczyna, w Gub:
Lubelskiej.” Wystawne było i gościnne też przyjęcie z okazji ślubu Marii
Guttówny ze Stanisławem Lewickim z Regowa, a także Aleksandra juniora z panną
Kujawską. A miejscem ślubów była parafia tutejsza św. Karola Boromeusza,
nieopodal, w wybudowanym w latach
1841-1849 w stylu nowo-renesansowym przez Marconiego kościele przy ulicy
Chłodnej na Mirowie.
Szkic do obrazu J.Peszki "Floryan Szary Lelita" - oryginał zaginął.
Gdy dzieci przeszły na własne
gospodarstwo – Zygmunt objął majątek Trakiany, Aleksander junior Kurdymokszty,
Maria z mężem pojechała do Regowa,
Stefania do Koroszczyna, a najmłodszy z synów, Jerzy, kończył studia w
Petersburgu – wielkie mieszkanie przy Żabiej stało się niepotrzebne. Aleksander
postanowił przenieść się do odpowiedniejszego lokalu i wybrał na ten cel dom
przy ulicy Marszałkowskiej 1403. Była to kamienica, której elewacja frontowa
wychodziła na Marszałkowską, boczna na ulicę Rysią, a tylna na Plac Zielony
(dziś Dąbrowskiego). W drugiej połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku Aleksander
Gutt został radcą Dyrekcji Głównej Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Być może
wybierając nowe mieszkanie kierował się
bliskością nowego miejsca pracy, bo wystarczyło tylko przejść w poprzek
Placu Zielonego i po kilku krokach stało się przed fasadą nowego gmachu Towarzystwa,
jednego z najpiękniejszych budynków Warszawy z połowy XIX wieku. Postawiono go
przy placu Ewangelickim (dziś Małachowskiego) na rogu Mazowieckiej i Erywańskiej (dziś Kredytowa).
Twórcy gmachu, architekci Marconi i Górecki, wyraźnie inspirowali się renesansem
włoskim, a zaprojektowana przez nich fasada przypomina bibliotekę św. Marka w
Wenecji. Gutt był ewangelikiem wyznania kalwińskiego i, mimo że pozwolił na
wychowanie dzieci w katolickim wyznaniu żony, do końca życia wytrwał w swoim
kościele. W okresie, o którym teraz piszę, był nawet mianowany jednym ze
świeckich członków konsystorza ewangelicko-reformowanego Królestwa Polskiego.
Niewątpliwie zatem odwiedzał zbór kalwiński w Warszawie. Charakterystyczny
kościół ewangelików reformowanych na Lesznie, którego wieża kształtem nawiązuje
do gotyckiej katedry we Fryburgu Bryzgowijskim, zbudowano dopiero w latach
1866-1880, w kilka lat po śmierci Aleksandra. On sam musiał więc bywać we
wcześniejszym zborze, kilkadziesiąt metrów dalej, w ascetycznej budowli
mieszczącej dzisiaj Operę Kameralną, wybudowanej w latach 1770-1780 przez Zuga.
W 1821 roku gmach ten kupili wolnomularze warszawscy, jednakże w 1822 r. loże
masońskie w całym Królestwie zostały rozwiązane i obiekt odzyskał poprzednie
przeznaczenie. Ale wróćmy do mieszkania
przy Marszałkowskiej. Po 1862 roku, a
więc już po śmierci Aleksandra, w miejscu budynku, w którym mieszkał,
wybudowano dużą kamienicę przeznaczoną na hotel. Gmach powstawał w dwóch
etapach. W latach 1865-67 posesję zabudowano dwupiętrowym budynkiem mieszczącym
hotel Wiktora Marigne'a. Projektantami byli absolwenci Cesarskiej Akademii
Sztuk Pięknych w Petersburgu Teodor Witkowski oraz Leon Surzyński. W
późniejszym czasie hotel ten był znany jako Hotel Francuski. W latach
międzywojennych działał tu znany sklep muzyczny Rudzkiego. W 1944 roku budynek
został zburzony, a po wojnie nie był odbudowany. Na jego miejscu
postawiono dom mieszkalny o adresie Marszałkowska
146.
Zapomniałem dodać, że Aleksander Gutt nie został pochowany w Warszawie. Jego ciało zostało przetransportowane na Litwę, do jego ukochanego majątku w Okociu, gdzie spoczął na starym, wiejskim cmentarzu (na zdjęciu na stronie tytułowej). I w ten sposób zakończyliśmy spacer po Warszawie z czasów prapradziadka Aleksandra.
Jego potomkowie wrócili do Stolicy dopiero w drugiej połowie XX wieku, kiedy
było to już zupełnie inne miasto.
Zazdroszczę takiej wiedzy o przodkach!
OdpowiedzUsuń