niedziela, 22 stycznia 2017

Powstanie styczniowe 1863


Konflikty na tle politycznym wewnątrz rodzin to nie jest zjawisko występujące tylko w czasach obecnych. Opiszę tu przypadek, jaki miał miejsce w mojej rodzinie podczas powstania styczniowego 1863 roku. W wyniku tego konfliktu jeden z członków rodziny został niemal wymazany z pamięci przyszłych pokoleń. A był to konflikt między stryjami mojego dziadka, Zygmuntem i Aleksandrem juniorem.
Alexander Gutt ojciec, radca Prokuratorii KP, zmarł na początku grudnia 1862 roku. Jego starsi synowie od kilku lat samodzielnie gospodarowali w swoich majątkach: Zygmunt w Trakianach w powiecie kalwaryjskim, a Aleksander junior w Kurdymoksztach w powiecie sejneńskim. Najmłodszy, Jerzy, mój pradziadek, po studiach prawniczych w Petersburgu zamieszkał u Zygmunta w Trakianach. Powstanie zaskoczyło ich w toku postępowań spadkowych, podziału majątku, regulowania wzajemnych należności, więc naturalnie nie mogło być, przynajmniej na razie, sprawą priorytetową.
Młodzi Guttowie poparli reformy Wielopolskiego, pisze o tym Zygmunt w jednej z broszur ("Pokój w Villa-Franca, jego wpływ na sprawy europejskie", wyd. Z. Gerstmann, Bruksela-Lipsk, 1864), które wydawał już po upadku powstania, będąc na emigracji. W wyborach samorządowych w 1861 roku Zygmunt został wybrany do Rady Powiatowej Sejneńskiej oraz Rady Gubernialnej Guberni Augustowskiej z powiatu augustowskiego. Sympatyzował ze stronnictwem Białych i był przeciwny wybuchowi powstania w ówczesnych warunkach.
Po wybuchu powstania Biali wstrzymywali się z jego poparciem aż do momentu dyplomatycznych wystąpień Francji, Anglii i innych krajów zachodnich z Watykanem włącznie w obronie Polski w nocie z 17 kwietnia 1863 r. i włączyli się m.in. w organizację struktur cywilnych powstania.
Jak pisał Oskar Awejde w swoich zapiskach, Zygmunt Gutt, ziemianin z powiatu kalwaryjskiego, został komisarzem wojewódzkim po Cyrjaku Accordzie, kiedy ten został mianowany komisarzem Dyrekcji.





Awejde jednak zaświadcza, zapewne w trosce o bezpieczeństwo niektórych osób, że "... Zygmunt Gutt żadnego udziału w rewolucji nie wziął... (gdyż) rodzina Guttów znana była z tego, że jest jedną z najbardziej zdecydowanie występujących przeciw powstaniu."

Z drugiej strony wiadomo, że w majątku Zygmunta, w folwarku w Okociu, w kaplicy na cmentarzu rodzinnym przechowywano broń dla powstańców (https://lt.wikipedia.org/wiki/Akuo%C4%8Diai). A w końcu czerwca rozegrała się w jej sąsiedztwie, na polach wsi Staciszki, krwawa bitwa między regularnymi oddziałami rosyjskimi a partyzantami pod dowództwem Pawła Suzina (http://www.info.kalisz.pl/utwory/konopnicka/jak%20suzin%20zginal.htm).

To tu, gdzie dziś widać pozostałości grobu Aleksandra ojca oraz Zygmunta Guttów, stała kaplica, w której ukrywano broń dla powstańców.

Nic dziwnego, że Majątek Zygmunta Gutta odwiedzały oddziały rosyjskich pacyfikatorów. Jedną z takich przygód opisuje "Dziennik Poznański" z 21 listopada 1863 r. Na szczęście skończyło się tylko na aresztowaniu nauczyciela, obrabowaniu wsi i zarekwirowaniu koni Gutta.


Przejdźmy do średniego z braci Guttów, Aleksandra juniora. Po ukończeniu studiów rolniczych w warszawskim Marymoncie, po ożenieniu się z panną Heleną Kujawską, przejął od ojca majątek Kurdymokszty z okolicznymi wsiami w powiecie sejneńskim. Do pewnego momentu Aleksander był krytyczny ale lojalny wobec powstania, aż późną jesienią 1863 roku Murawiew rozpoczął akcję zmuszania różnych środowisk do pisania adresów wiernopoddańczych do cara, w których potępiały one powstanie i odżegnywały się od niego. Aleksander poddał się wywieranejj na niego presji, a wytknął mu to w grudniu 1863 r, "Dziennik Poznański"


Nieco więcej o kulisach wymuszania takich aktów pisała krakowska "Chwila" już w styczniu 1864.


Aleksander rzeczywiście pojechał do Wilna. Mamy tego ślad w korespondencji rodzinnej. Aleksander spotkał się tam ze swoim wujem, Mikołajem Malinowskim, który o spotkaniu wspomniał w liście do swojej szwagierki, ciotki Aleksandra, Ludwiki Polkowskiej w grudniu 1863 r.



Nie wiemy, czy twierdzenie "Dziennika Poznańskiego" o tytule kamerjunkra była prawdziwa, ale w 1867 roku Komisja Likwidacyjna przekazała mu 10 tysięcy rubli srebrem tytułem odszkodowań za regulację spraw włościańskich, co prawdopodobnie wystarczyło na pokrycie zadłużenia dóbr w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim.
Nieszczęśliwie potoczyło się natomiast jego życie rodzinne. Rozwiodła się z nim żona, Helena, żeby w 1873 rokku wyjść za mąż za bohatera antycarskich zajść w Suwałkach w 1861 roku, Ksawerego Lineburga z Filipowa.
Zygmunt przekazał kierowanie dobrami Trakiany najmłodszemu z braci, Jerzemu, mojemu pradziadkowi, i udał się na emigrację, gdzie intensywnie pisał pamflety wychwalające Napoleona III i Bismarcka, a atakujące Rosję i carat. Po powrocie i utracie zadłużonych Trakian osiadł w wydzielonym z dóbr folwarku Zygmuntowo, gdzie zmarł w styczniu 1882 roku.
W kwietniu 1882 w Warszawie nagle zmarł Aleksander. Pochowany został na Powązkach, a więc nie w grobie rodzinnym w Okociu,, obok ojca i brata. Jeszcze przez dwa następne pokolenia w rodzinie przekazywana była opinia - "uważaj, co robisz, bo skończysz jak nieszczęsny Aleksander".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz