poniedziałek, 21 października 2013

Rodzina wileńskiego aptekarza Gutta w korespondencji filomatów



Wstęp


Chyba wszyscy maturzyści, którzy co rok muszą sięgać po "Dziadów część III" Adama Mickiewicza, by móc, w razie potrzeby, popisać się znajomością romantyczno-patriotycznych postaw młodzieży wileńskiej z pierwszej ćwierci XIX wieku, pamiętają scenę balu u Senatora. Sam mam do tej sceny stosunek uczuciowy, daje mi ona wyjątkową okazję, by ujrzeć po niemal 190 latach wciąż żywą, i przeżywającą słowa Nowosilcowa o jej dzieciach, moją praprapra-babkę. Nie mogę tych słów nie zacytować.

SENATOR
(grzecznie)
Witam, witam, któraż z pań jest pani Rollison?
P. ROLLISON
(z płaczem)
Ja - mój syn! Panie Dobrodzieju...
SENATOR
Proszę - chwilę,
Pani masz list, a po coż przyszło tu pań tyle?
DRUGA DAMA
Nas dwie.
SENATOR
(do Drugiej)
I po coż Panią mam tu honor witać?
DRUGA
Pani Rollison trudno drogi się dopytać,
Nie widzi. -
SENATOR
Ha! nie widzi - a to wącha może?
Bo co dzień do mnie trafia.
DRUGA
Ja tu ją przywożę,
Ona sama i stara, i nie bardzo zdrowa.
P. ROLLISONOWA
Na Boga...!
SENATOR
Cicho.
(do Drugiej)
Pani któż jesteś?
DRUGA
Kmitowa.
SENATOR
Lepiej siedź w domu i miej o synach staranie.
Jest na nich podejrzenie.
KMITOWA
(bladnąc)
Jak to, jak to? Panie!
(Senator śmieje się)

Ta DRUGA dama, czyli KMITOWA, to Teresa z Fiszerów Guttowa, żona wileńskiego aptekarza Jerzego Teofila Gutta.
Jerzy Gutt urodził się w Brodnicy w 1766 roku, a zmarł w Wilnie w 1835. Jego obecność w Wilnie jest potwierdzona dokumentami już w 1796 roku, kiedy podpisał, wraz z innymi działającymi tu aptekarzami, petycję do gubernatora ks. Repnina, protestując przeciwko podporządkowaniu farmaceutów izbie kupieckiej. W 1805 roku był współzałożycielem i długoletnim skarbnikiem  Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego oraz redaktorem "Pamiętnika Farmaceutycznego" - pisma wydawanego przez Towarzystwo. Przyjaźniąc się z profesorami Uniwersytetu Wileńskiego, stał się osobą popularną i lubianą w środowisku akademickim. Joachim Lelewel przytacza w swoich wspomnieniach taką anegdotę, związaną ze swoim przyjazdem z Warszawy do Wilna w 1821 roku, kiedy objąć miał tu stanowisko profesora:
"Wjechawszy do miasta, osłoniłem się i mijałem cokolwiek znajome twarze. Dla krótszej drogi przez Ostrą Bramę i pryncypalne ulice ciągnąłem w tyły uniwersytetu pod moje mieszkanie - była godzina 8-ma. Nie dałem znać o mojem przybyciu; jakąś jednak drogą rozeszła się pogłoska o niezawodności mego z Warszawy wyjazdu. Znalazłem tedy mieszkanie otwarte, od dni trzech opalone i ciepłe. Pokojów 6, pieców 5, posadzka w drobną kostkę, na dole izba, gdzie myślę założyć litografię lub drukarnię. Zaledwiem przestąpił próg... zaraz miałem wizytę jednego ordynaryusza; nazajutrz inny ordynaryusz raczył mię nawiedzić, dziś (9. grudnia 1821) nieco mniejszych a szczerych przyjaciół nachodzi. .. Poliński na przybycie moje wystąpił z obiadem, który się na szampanie skończył. Już byłem od niego zainwitowany, gdy odbieram inwitacyę od Franka, wkrótce od Jana Sniadeckiego, naostatek Gutt, bardzo zacny człowiek, bogaty aptekarz, sam przyszedł prosić mnie na obiad. Tak tedy trzy obiady odmówić przyszło." ( za T. Korzon, Pogląd na działalność naukową J. Lelewela).
Z małżeństwa z Teresą z Fiszerów miał Gutt trzech synów i dwie córki. Najstarszy syn, Ferdynand uzyskał w 1823 r. stopień doktora medycyny Uniwersytetu Wileńskiego, był od 1825 roku członkiem Towarzystwa Lekarskiego, prowadził dobrze rozwijającą się praktykę lekarską. Przyjaźnił się z filomatami, ale największy wpływ na jego losy miała przyjaźń z Andrzejem Towiańskim, z którym dzielił rodzinne i emigracyjne losy aż do śmierci w 1871 roku w Zurichu. Średni syn Guttów, Aleksander, w 1820 roku, po ukończeniu gimnazjum wileńskiego, wstąpił na wydział prawa Uniwersytetu Warszawskiego i na dobre opuścił Wilno, zachowując jednak ścisłe związki z wileńskimi studentami, w tym wieloma filomatami. W 1825 r. został patronem w trybunale cywilnym w Suwałkach. Dzięki zdolnościom i wytężonej pracy wkrótce został sędzią przy Komisji Rządowej Sprawiedliwości, radcą Prokuratorii Królestwa, radcą Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Zmarł w grudniu 1862 roku. Najmłodszy, Edward Gutt,  przez fakt, że korepetytorem jego, a późniejszym mentorem, przyjacielem, wreszcie szwagrem był filareta Mikołaj Malinowski, również znajdzie miejsce w listach filomatów.A najciekawszy z nich, pisany właśnie przez Malinowskiego z więzienia, sugeruje wręcz, że Edward, mający wówczas 17 lat, był również podejrzany i czasowo osadzony przez Nowosilcowa w areszcie. Na szczęście nie dotknęły go dalsze represje.  Edward ukończył studia nad językami wschodnimi na Uniwersytecie Petersburskim i w Instytucie  Języków Wschodnich przy Departamencie Azjatyckim Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W latach 1837-1839 był pierwszym dragomanem (tłumaczem) poselstwa rosyjskiego przy szachu Persji, brał udział w "wielkiej grze" między Anglią a Rosją o Afganistan - uczestniczył w oblężeniu twierdzy Herat, razem z Janem Witkiewiczem niweczył działania brytyjskiego agenta Burnesa, z Aleksandrem Chodźką realizował testament generała Borowskiego. Zmarł w Wilnie w 1861 roku. Wreszcie odnotujmy Annę Guttównę, młodszą córkę aptekarza, późniejszą żonę Mikołaja Malinowskiego, bo pojawiać się ona też będzie w zachowanych świadectwach pamiętnikarskich i epistolograficznych.
Wszystkie te osoby wymieniane są w pismach i korespondencji filomatów w latach od 1817 do około 1837. Późniejsze wzmianki dotyczą głównie Ferdynanda Gutta, ale w zasadzie jedynie w związku z Towiańskim i Mickiewiczem. Przedstawiając zatem teksty źródłowe dotyczące relacji między filomatami a rodziną aptekarza Gutta wygodnie nam będzie podzielić ten przedział czasu na trzy okresy: przed procesem - rywalizacja organizacyjna i korespondencja z filomatami przebywającymi w Warszawie, w czasie procesu i pozostawania w areszcie, oraz po procesie i na zesłaniu. Oprócz korespondencji wiele wzmianek zaczerpnąłem z zeznań filaretów, pamiętników świadków tych wydarzeń oraz z utworów  literackich, których autorami byli filareci lub ich autorstwo im przypisywano.


Okres pierwszy - zabawy studenckie


Wszystkie cytaty odnoszące się do okresu pierwszego, zatem przed procesem filaretów, pochodzą z publikacji "Archiwum Filomatów część I, Korespondencya 1815-1823", pod redakcją Jana Czubka,  Kraków 1913, wydawnictwo Akademii Umiejętności i Towarzystwa dla Popierania Wydawnictw Akademii. Zachowanie tej bogatej kolekcji materiałów filomackich i filareckich zawdzięczamy Onufremu Pietraszkiewiczowi, archiwiście filomatów, i jego spadkobiercom. Co ciekawe, Onufr, jak go nazywali filomaci, dość blisko poznał Aleksandra Gutta, dzieląc z nim stancję w Warszawie. W cytowanych fragmentach listów, dla ułatwienia odnalezienia tekstu w źródłach podano tom i stronę, a także autora i adresata listu oraz miejsce i datę. Z listów można wywnioskować, że w latach 1817-1820 filomaci nie dopuszczali Ferdynanda i Aleksandra do organizowanych przez siebie towarzystw, lekceważyli ich zdolności i podejrzewali, słusznie z resztą, o organizowanie konkurencyjnego Towarzystwa Literackiego wspólnie z poetą Kiszka-Zgierskim (Gutta cavit lapidem!). Tym niemniej po 1820 roku chętnie korzystali z usług Aleksandra, który był dla nich wygodną "skrzynką pocztową" w Warszawie, pośrednicząc w wymianie korespondencji z innymi filomatami studiującymi w stolicy. "Gutt minor" pomagał również w organizacji subskrypcji i kolportażu książek pisanych przez filomatów (tłumaczenie Horacego i inne). Oddajmy jednak głos im samym.

XXV/T1/56               Malewski do Jeżowskiego, Szczorsy, 16.08.1818
Jeśli zobaczysz Gutta Ferd[ynanda], podziękuj mu za list do mnie pisany i powiedz, że wkrótce sam będę.

XXVIII/T1/60            Malewski do Mickiewicza, Szczorsy, 21.08.1818
Jestem teraz cokolwiek pocieszony listami z Wilna, oprócz bowiem pomienionego listu Jeżowskiego odebrałem dwa od ojca, a jeden od Gutta. Zarzucałeś mi, że nie piszę do ciebie, nie pomniąc, że i sam równie występnym jesteś.

[Malewski pisze tu o Ferdynandzie]

LXXVIII/T1/217  Malewski do Mickiewicza, Wilno, 26.10.1819
W przeszły piątek Jagiełło przyszedł do Szerokiego i wręcz mu zaczął gadać o Towarzystwie. Szeroki mężnie się bronił, ale gdy ten mu zaczął przywodzić podział na Wy[działy], podział po[siedzeń] na nau[kowe] i ad[ministracyjne], różnicę czy[nnych] i ko[respondentów], liczyć osoby minus Dyoni[zym], Dom[ejką] i Janem. Szeroki zrobił wycieczkę, odpowiedziawszy, że było w istocie, lecz że odkryte przez Szydłowskiego i On[acewicza], za pogrożeniem rektora zerwało się. Wówczas napastnik (tak go odtąd będę nazywał) podał projekt utworzenia na nowo, oświadczył, że już jest coś zrobionego, wskazał jako należących Hłuszniewicza, Janowickiego, Leynarta (ten ostatni jest w aptece u Gutta, ma się popisywać w chemii, rozprawę jakąś chemiczną z rozkazu Jędrzeja Śniadeckiego w Dzienniku drukować) i żądał po Szerokim, ażeby ten nas wciągał. Szeroki, jak się możesz domyśleć, nie podjął się i wypytywał się, skądby on ustawy nasze wiedział; pokazuje się, że od Gutta, który kiedy, ale bardzo dawno, przypadkiem, miał u mnie natrafić i przeczytać.

[ Szeroki - Teodor Łoziński, filomata. Gutt, który u Malewskiego ustawy natrafił i przeczytał, to Aleksander, co potwierdzają sugestie Czeczota w innym liście ]

LXXXV/T1/240    Malewski do Mickiewicza, Wilno, 5.11.1819
Doniosłem już, jak sobie przypominam, o Tow[arzystwie] Literackiem, ale wystawiałem ci je w sposób śmieszny raczej, niżeli ważny, to jest, tak, jak mi się samemu zdawało. Dziś mam cokolwiek inne zdanie. Wprowadzonego Szerokiego opowiadanie jest następne. "Przyjęcie moje było w sobotę, w d. WW. ŚŚ., znalazłem 14 członków, na czele Hłuszniewicza, który miał przemowę. Podano mi gotowe do podpisu zaręczenia i ja podpisałem ostatnie z N-m 17. Potem Bielinowicz (brat mińskiego, niedawno wyksiężony z seminaryum) czytał Bukiet wierszami. Hłuszni[ewicz] potem przekładał potrzebę ostrożniejszego proponowania czł[onków], większej tajemnicy z obawy rządu. Leynart popierał to właśnie, mówiąc, iż "w dobrej wierze powiedziałem Zanowi; dziś dowiaduję się, że on więcej osobom rozgadał". Wtem wszedł Gutt młodszy do izby, gadał na ucho z jednym, z drugim i wyszedł. Hłuszn[iewicz] pytał, azali można tu wszystkim bez braku przychodzić. Prez[es] mówił potem, iż ustawy są jeszcze niedokończone, więc żeby je rozebrać do obrabiania, i zaraz Teodorowi o sądownictwie rozdział wpakował. Szeroki wzbraniał się, nie przyjął; wziął to Gutt starszy. Po skończonem posiedzeniu był u Szerokiego napastnik, wymawiał mu, że się większej po nim spodziewano gorliwości". Otóż narracya.

[ Gutt starszy - Ferdynand, młodszy - Aleksander ]

LXXXVII/T1/250  Czeczot do Mickiewicza, Wilno, 10.11.1819
Nie mając dziś czego o fraszkach pisać do ciebie, chciałem był poważnemi wiadomościami, które się tykają naszego T[owarzystwa], a mnie nie są tajne, list mój napakować, bo chcę koniecznie co napisać do ciebie. Lecz jakież to wiadomości? - Kto przyjęty, komu mają być dane pytania, komu już dane, jakich peryodycznych pism prenumerata uchwalona, wreszcie najważniejsza wiadomość o nowopowstającym Jagiełły, Guta, czy kogo innego związku, do którego już nasz wlazł zaprzeszłej soboty Szeroki - wiesz zapewne o tem wszystkiem od naszych rządców; ja bym to ci tylko powtarzał, a przy ich dokładniejszych zapewne uwiadomieniach nie zdałbym się z mojem na nic. Pozostaje mi więc tylko zawsze o bagatelach z tobą mieć korespondencyą.

LXXXVIII/T1/253 Pietraszkiewicz do Mickiewicza, Wilno, 10.11.1819
Fanfaronia idzie w górę; Szeroki znalazł się na 17 metrów faraon. Zdziwisz się zapewna, jak w tak lichym czasie znaleźć się może tyle graczów; lecz zważywszy, że dobry ton zwykł naśladować drugich, nie wiedząc, dlaczego i na jaki koniec tak robi, ściągnąć to jednak uwagę powinno. Gutta cavit (s) lapidem, stąd Francuzi mówią la goutte (s), a ja [po]prostu mówię: Gutt jest źródłem. Jednakże pomniąc, że i krople na kamieniu zostawują rysy, czuwać należy, ażeby się marmury około gmachu nie popsowały.

[ łac. kropla drąży skałę, la goutte - kropla, Gutt źródłem - Aleksander ]

XCIV/T1/283-288 Jeżowski do Mickiewicza, Wilno, 19.11.1819
Od dwóch może już tygodni sławny Kiszka ze sławnym mowcą Chrzczonowiczem, nadto z Towiańskim (którego znasz) i Żebrowskim złożyli towarzystwo z początku pod imieniem Antyszubrawców. Dominik nasz przypadkiem zaszedł do Kiszki i w samo trafił posiedzenie. Przywitał go z powagą Kiszka, wskazał miejsce, zagaił posiedzenie, że protokół jest pięknie oprawny, nareszcie zwrócił się do Dominika, oświadczając, że go życzą sobie mieć za współtowarzysza, za co [ten] podziękował bardzo pięknie i wymówił się swoją nieudolnością. Pomimo to zapytany jednak i proszony był Dominik o radę. Odpowiedział, że chciałby wiedzi[e]ć, jaki cel sobie Panowie obierają: czy uczenia się, czy nauczania drugich? - Jedno i drugie, odpowiedziano znowu ze strony sprzymierzeńców. - To może za wiele, rzekł Dominik; może byłoby bezpieczniej na jednem poprzestać. - Nie podobało się zdanie i posiedzenie rozwiązane zostało. Ale to rzecz mała. W przeszłą sobotę, t.j. 15 listopada towarzystwo Literacko-Wileńskie odbyło z rana burzliwe posiedzenie, na które Szeroki wezwany nie został. Gutt minor uczynił wniesienie, aby nastąpiła wieczysta unia towarzystwa L[iterackiego] W[ileńskiego] z Antyszubrawcami. Powstała opozycya, podzielono się na partye; wnoszący projekt, dla zatrwożenia całego zgromadzenia, oświadcza, że jeśli na unią zgodzić się nie zechcą, zrywa przymierze, oddziela się i nowe (s) zakłada rzeczpospolitą. Jakoż wyskoczył z izby obrad i pobiegł do Łukaszewskiego z projektem. Powraca, oznajmuje o pomyślnym już skutku. Część postanowiła połączyć się, część rozpierzchnęła się. Uradzono tegoż samego dnia o godzinie 5 wieczornej złożyć posiedzenie dla uświęcenia aktu unii wieczystej dwóch wielkich Rzeczypospolitych. Przybywa tam i Szeroki, znajduje wyżej wspomnianych Antyszubrawców, tudzież ze swojego towarzystwa L[iterackiego] W[ileńskiego] obie krople czyli Guttae, Jagiełła, Leynarta. Kiszka zagaja posiedzenie dwuarkuszową przemową, w której rzecz była o dążności do szczęścia, do którego Towarzystwo dążyć miało. Niektórzy drzemali, więcej było jednak śmiejących się. Pocwm głos zabrał Szeroki, chwaląc nieporównane talenta i naukę mowcy. Na głos jego znowu conticuere omnes. Wytoczyło się zapytanie, jaki ma tytuł przyjąć Towarzystwo. Szeroki, wielkością celu i osób powodowany, radził, ażeby tytuł był: "Towarzystwo narodowego oświecenia". Pierwszy Kiszka niezmiernie się stąd ucieszył i gwałtem chciał nazwanie to zatrzymać, inni również się zgadzali; jeden tylko Żebrowski powstał przeciw temu i pomimo przewagi Szerokiego wziął w tym razie górę nad nim. A więc dla pogodzenia wszystkich Szeroki wniósł, aby dawne nazwisko zatrzymane był[o]. Jakoż Towarzystwo po dawnemu Literacko- Wileńskiem zwać się postanowiło. Czytano ustawy; między innemi rzeczami przystąpiono do artykułu o pismach, czyli robotach, gdzie wyrażono było, aby na miesiąc arkusz podawać. Powstał Szeroki i dowodził, że śmieszna byłaby ustawa, że należy żądać, aby tylko całe było pismo, nie dając względu na jego obszerność; dowody były mocne, a przeto na nie się zgodzono. Po ustawach zaczęto się naradzać o przyjmowaniu jak najrychlejszem członków nowych. Gutt oświadczył, że już rozmawiał z Piaseckim, Łukaszewskim, Rukiewiczem, że ci wszyscy uważać się już mogą za wprowadzonych członków i zaręczył, że w następny wtorek (dzień posiedzenia) bez żadnej wątpliwości znajdować się będą na posiedzeniu. Szeroki, zdziwiony takiem upewnieniem, zadyszały przybiega na posiedzenie klubowe i upatrzywszy porę, oznajmuje, że pewne Towarzystwo, z płochej i popędliwej młodzieży złożone, czyha na niektórych członków i w krótkim nawet czasie ma ich wciągnąć do siebie. Postanowiono, ażeby każdy członek, nim wejdzie do jakiego Towarzystwa, oświadczył to w Towarzystwie swojem, powtóre, ażeby natychmiast donosił, jeżeli co szkodliwego dla siebie w obcem towarzystwie postrzeże. Mniemani kandydaci do Towarzystwa Literacko-Wileńskiego oświadczyli się z góry, że do niego nie wejdą i wejść nie myśleli. Przychodzi nareszcie wtorek; przychodzi też Jagiełło do Szerokiego, wzywając go [na] posiedzenie wieczorne.
S z e r o k i. Cóż tedy, zapewnionych członków będziemy oglądali?
J a g i e ł ł o. Wątpię; Oprócz Kozłowskiego, kandydata S. N. podobno nikt więcej nie będzie.
S z e rok i. A cóż Łukaszewski?
J a g i e ł ł o. Człowiek ciężki, przyjął dosyć ozięble Guta; postanowiliśmy go zostawić czasowi, aż póki sam się dopraszać nie będzie.
S z e r o k i. Słusznie! Nie należy się nabijać; przyjdzie pora, że ci ichmoście sami do nas kołatać będą. A cóż o Piaseckim?
J a g i e ł ł o. Podobnież nie do pracy; gadał z nim Gut, lecz człowiek dosyć zimny.
S z e r o k i. Cóż mu przecie powiedział?
J a g i e l ł o. Powiedział: "Pójdź precz, błaźnie"!
S z e r o k i. A to są żarty; musiał go nieuważnie Gut wybadywać, dlatego lepiej by było, żebyś sam jeszcze z nim pomówił.
J a g i e ł ł o. Dobrze radzisz, bo też Gut jest chłopiec dosyć bez umiarkowania i powagi.
S z e r o k i. Ale Rukiewicz będzie nasz?
J a g i e ł ł o. Nie będzie; on jest Mason, nie stójmy o niego.
S z e r o k i. Dobrze mówisz; mógłby być szkodliwym.
J a g i e ł ł o. Lecz powiedz mi szczerze, mój Teodorze, bo chociaż ufam ci mocno, jednak nie mogę być przekonanym, aby wasze Tow[arzystwo] nie trwało, takich mając członków.
S z e r o k i. To rzecz do niezniesienia; czyż ja byłbym szalony taić przed tobą i wchodzić do nowego, jeśliby trwało dawne Tow[arzystwo]?
J a g i e ł ł o. Kiedy tak, to ja i swojemu nie wróżę trwałości; bo jeśli wasze, mając tak dobrane osoby, upadło, cóż dopiero nasze!
S z e r o k i. A fe! fe! czyż godzi się tak sądzić o sobie? Trzeba przecie lepiej siebie cenić, lepszą o sobie mieć opinią, inaczej...
J a g i e ł ł o. Prawda, że ja czuję coś w sobie, i niemałego, i jeśli się do czego wezmę, pewnie dokażę.
S z e r o k i. Tak i ja rozumiem i tak być powinno!
Nadeszła piąta godzina, a z nią posiedzenie. Do pomienionych na sobotniem będących posiedzeniu przybyli jeszcze Kozłowski i z rozpierzchnionych Hłuszniewicz i Knot  starszy. Przystąpiono do obioru prezydenta. Szeroki zabrał głos, wychwalał cnoty, nauki, zasługi męża Kiszki; wniósł, aby ten był prezydentem, i Kiszka został prezydentem. Czytano dalej ustawy, zaszło zapytanie o trwałości urzędowania prezydenta; chciano, aby urząd był wieczny, lub przynajmniej długotrwały. Szeroki zabrał głos: Urząd nie może się rozciągać nad miesiąc. - Umilkli wszyscy, a Kiszka, skonwinkowany niewzruszonymi dowodami Szerokiego. chciał, aby urząd prez[ydenta] nie co miesiąc, lecz co tydzień był zmieniany. Stanęło jednak na miesiącu. Gdy doczytano się do archiwum i wyrażono, że ustawy żadnemu członkowi do domu dawane nie będą, Szeroki zabrał głos i argumentami dokazał, że ustawy mogą być, acz na czas krótki, do domu użyczane. Zresztą na tem posiedzeniu nic więcej godnego uwagi nie uczyniono, oprócz powyższych czynności. Zapomniałem ci powiedzieć, że Gutowie są przekonani, że egzystujemy, że jeden z nich powstał na Szerokiego, jako na oszusta, ale się potem zmitygował i przepraszał, że dlatego jedynie (mówili ciż sami) łączą się z Antiszubrawcami, ażeby nam, dumnym, ich nie przyjmującym, rogów przytrzeć, ażebyśmy do nich, nie oni do nas, wpraszali się, a tak połączoną potęgą zagładę naszę przyśpieszyć potrafią. Otóż masz komedyą, chociaż w samej tylko treści, a może nawet niedokładnej, bo śpiesznie robionej. Wystaw sobie Szerokiego na posiedzeniu Towarzystwa Lit[eracko]-Wil[eńskiego], wystaw sobie toż Tow[arzystwo] w stosunku do nas i radzące o nas etc. etc. Czyż nie jest rzeczywista komedya? Jabym ci nawet radził, ażebyś wziął tę awanturę na przedmiot rzetelnej komedyi, żebyś ją napisał bądź wierszem, bądź prozą, nadawszy więcej jeszcze intrygi i akcyi, i ażebyś napisaną tym sposobem komedyą przywiózł nam na święta. Byłyby to jamby nowe, ale jeszcze ucieszniejsze, bo mogłyby w akcyi być wystawione.

[przekonanie że egzystujemy - Aleksander z Ferdynandem podejrzewali, że Towarzystwo Filomatów działa mimo zapewnień znanych im filomatów]

CII/T1/323      Malewski do Mickiewicza, Wilno, 7.12.1819
Owo sławne Tow[arzystwo] Literackie dochodzi bodaj swojego schyłku. Muszę  ci o tem obszerniej opowiedzieć, jest to zawsze materya do uśmiania się serdecznego. Nie słusznie na Teodora następujesz; jego szydercze egzageracye zrobiły wrażenie i zjednały mu umysły Guttów, Jagiełłów, Żebrowskich, nawet samychże Zgierskich. Nic się na gruncie nie poznano. Mamy ustawy ich już przepisane, niektóre artykuły są żywcem z naszych przeniesione, ale to pomniejszej wagi: o kasyerach, porządku na pos[iedzeniach] etc. Jedno głupstwo popełnił Szeroki, a nie małe. Gdy mu się Żebrowski (poeta!) najlepszym tam wydawał i najprzeważniejszym, namienił mu o potrzebie reformy i zapytał, czyliby nie gotów był tego związku porzucić. Był ten krok zawczesny; skutek jego rychło się okazał, obudzone podejrzenia o naszej egzystencyi dały powód do udzielenia Szerokiemu następnych pytań: czyliby się nie zgodził na wyłączenie ze związku Zgierskiego, Guttów, Knotów? (Notandum Zgierski podpisał te zapytania); powtóre, czy się zgadza na odmianę miejsca posiedzeń, czy się nie podejmie prezydencyi? etc. Mojem zdaniem nie należało odpisywać na te pytania, jako na proponowane przez mniejszą liczbę członków, dążące do oddalenia większej liczby. (Niejasno napisałem, ty się domyślisz). Oskoczony przez delegacyą Bożydar odpisał na pytania misternie i dobrze. To najważniejszy i jedyny, jaki tam zaszedł, wypadek. Jagiełło ręczy, że Zan i Nufry wejdą do nich, a Szerokiego napędza, ażeby ciebie listami zaprosił. Cała nasza czynność, na ten związek wywierana, ograniczyć by się mojem zdaniem powinna zniesieniem wszystkiego, cokolwiek w ich ustawach do naszych jest podobnem. Zresztą żadnej tam nie robić reformy; na nic się nam ludzie tacy nie przydadzą, chyba, gdybyśmy kiedy Herostratów naukowych potrzebowali. Zostawić ich, niech wegetują; życie głupie będzie powolną dla nich trucizną.

CCXLII/T2/297   Chlewiński do Pietraszkiewicza, Wilno, 27.09.1820
O rozwiązaniu się i zupełnym upadku przyjemnej zabawy w Warszawie zostaliśmy uwiadomieni przez Gutta, który lubo nie do nas pisał, uwiadomiono jednak nas jak najdokładniej. Biada nam... donieś o tem treściwie; może co pomyślnego domyśleć się
można będzie z twojego pióra...

[chodzi o rozwiązanie wolnomularstwa, aptekarz Jerzy Gutt był członkiem lóż wileńskich]

CCLIII/ T2/329  Czeczot do Mickiewicza, Wilno, 7-11.10.1820
Jeż wkrótce wyjeżdża, pisał przeszłej poczty sam do ciebie. Ja teraz razem z nim i Żegotą mieszkam w domu konsystorskim za Zamkową bramą, koło katedry. Onufr jeszcze nie pisał. Jeż lepiej się ma. O zdrowiu jego dobre czyni medyk nadzieje. Ksiądz bibliotekarz, Szerok, zastę[pca] rad[cy], wszystko na swojem miejscu. Antosia tylko do kamienicy Guta przeniosła się.

[ kamienica należąca do aptekarza - były w niej wynajmowane stancje dla studentów Uniwersytetu ]

CCLXXIII/ T2/406        Żegota Domeyko do Pietraszkiewicza, Wilno, 31.10.1820
Podobno bardzo jest łatwa komunikacya z Wilnem Guta, który tam gdzieś znajduje się w Warszawie. Bardzo bowiem często do swych rodziców pisuje, skądby łatwo nas przez Jagiełłę listy twoje doszły.

[ Aleksander od października 1820 jest studentem wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego ]

CCLXXVIII/ T3/4 Czeczot do Mickiewicza, Wilno, 1.11.1820
Częste obiecuje nam Jagiełło z Warszawy okazye, on często do Guta pisuje. Księgarnia Zawadzkiego ich przynajmniej co miesiąc dostarcza. Będzie się można i przez tę drogę komunikować.

CCXCI/ T3/42-43 Czeczot do Pietraszkiewicza, Wilno, 19.11.1820
Scholastyka. czyli okupacya Kotarskiego poszła niedawno za mąż. Za kogo? Nie wiem. Nie miałem wczora czasu zapytać się u Walentego, kiedym bardzo prędko pakował pakiet z książkami, który miałem odesłać przez Błotnickiego, który dawniej był guwernerem u Gutów, do Guta, a ten tobie miał oddać. Ale dobrze, że przypomniałem o Gucie. Czy widujesz się z nim, czy wiesz, gdzie mieszka? Dosyć tu często mogą bywać okazye, o których Gutowie, a zatem i Jagiełło wiedzą, i ja bym przeto mógł wiedzieć i pod adresem Guta pisać albo przesyłać co do ciebie. Lecz Gut jest podejrzany, lękamy się (nazbyt to może lękliwie, źle i nieprzyzwoicie tak sądzić), ażeby nie wzięła ciekawość dawniejsze nocye mającego Guta do zajrzenia w nasze korespondencye. Tomasz najwięcej zawczora tą mię trwogą nabawił, żem nawet dzisiaj posyłających się długich, ogromnych naszych listów posłać nie odważył się, ale chcąc prędzej odesłać książki i nie wiedząc dobrze o wyjeździe teraźniejszym Wolskiego, równie rychłym, upakowałem tylko książki i listek byłem osobny napisał. Zdaje się, że to wiele obawy: Guciuk nie może być tak niepoczciwym. Zresztą zaprobujemy. Listy zawsze moją pieczątką pieczętowane będą, jeśli przyjdzie przez niego odsyłać. Ty znasz moję pieczątkę. To być nie może; żałuję, że on w takiem podejrzeniu! Ty daj swoje zdanie i napisz, jak tam z nim się widujecie. To byłaby najpewniejsza korespondencya, bo rodzina jego stara się zawsze o pewne okazye. Zresztą, zajdź w znajomość z księgarczykami Zawadzkiego, a ja tu zajdę. Przez nich można także będzie pisywać. Oni także się starają o okazye; bo podobno ten oszczędny co do transportu, a zdzieracz za książki, Zawadzki umyślnych nie ma, a przynajmniej nie ma częstych transportów.

[ Czeczot nawiązuje do podejrzenia jakie padło na Aleksandra w sprawie wyniesienia statutu filomatów. Jego nieprzychylny stosunek to Aleksandra będzie widoczny też w innych listach ]

CCCLIV/ T3/228  Pietraszkiewicz do Jeżowskiego, Warszawa, 8.04.1821
Węcki dotąd biletów nadesłanych nie ma. Ukazywałem prospekta i rozdałem znajomszym; nie umieją podnieść się do uczucia ważności tego dzieła i zmian, jakie w wychowaniu młodzi przyniesie na przyszłość. Nie wiem więc, zacoś nie przysłał biletów, osobliwie, że Gutt przedsięwziął jaki dziesiątek przesłać do Krakowa; możeby się choć to udało. Ja znajomszym postanowiłem dać bilety z moim podpisem i prenumeraty tylko po 8 brać złotych; znajdzie się zręczność przesłania dzieła bez kosztu. Trzeba, jak można, popierać przedsięwzięcie, z siebie ważne i pożyteczne. Jeślibyś bilety przysłał, wysłałbym do Krakowa albo wezmę u Węckiego; wszakże może kiedy przyjdą, Gutt bez kosztu przesłać przyrzeka i proponował, aby i w Krakowie po 8 złotych bilety sprzedawać.

[ Aleksander chętnie pomaga w organizowaniu subskrypcji i kolportarzu książek publikowanych przez filomatów, również w Krakowie przez poznanego na Uniwersytecie Warszawskim profesora Krzyżanowskiego z Krakowa ]

CCCLV/ T3/233   Pietraszkiewicz do Malewskiego, Warszawa, 8.04.1821
Na uniwersytet Gut, Lagęza i Łyszczyński z Białegostoku chodzą; więcej nie znam Litwinów. Wołynianina żadnego. U Chlebowskiego, który guwerneruje u Krasińskiego, bywam czasami.

CCCXCVI/ T3/331-332     Pietraszkiewicz do Czeczota, Warszawa, 26.05.1821
List do Przeciszewskiego adresowany mocno mię obchodzi; wywiadywać się trzeba, czy ten pan Michałowski nie przybył. I Gut swoje listy przez niego wysłał. Od czerwca stoję razem z Aleksandrem Guttem i Dłuskim na Krakowskiem Przedmieściu Nr. 405, dom Staniszewskiego; adresować można albo pod kopertą Aleksandra w księgarni Węckiego, albo też pod adresem Trzcińskiego w uniwersytecie, tylko nie zapisywać sekretarzowi. Ja rzadko bywam w stancyi, mało znany w tym domu; więc pocztylion, odnosząc, nie dopytałby się.
...
Jeśli "Hebe" będzie wychodziła, czy nie będzie egzemplarz dla Onufra, szczególnie pierwszy Nr. prędko przyjść powinien. Do Krakowa można by posłać bilety, ale z prospektami; ja nie mam ani tego ani owego. Pan Krzyżanowski, znajomy Aleksandrowi Gutowi adjunkt tamtejszego uniwersytetu, przyjął na siebie rozdać 20 biletów, odczytawszy prospekt. Czemuż nie wyprawicie fury biletów? Jeżeli nie kupią, niech będzie ślad, że przedać chcieliśmy, NB. po 8 złotych, bo Gut do Krakowa przeszle, a do Warszawy mogą nadejść przez okazyą.

[ Dom Staniszewskiego na Krakowskim Przedmieściu nr 405 - jest to już druga kwatera aleksandra w Warszawie ]

CCCC/ T3/341    Malewski do Pietraszkiewicza, Wilno, 11.06.1821
Mieliśmy też na Zielone Świątki Adama i Jeża; pierwszy nad podziw rzeźki i czynny, drugi nic się nie odmienił. Horacyusz już wyszedł, wsparty krzemienieckimi 114 rublami. Tom II wydamy we wrześniu. Gut pisał, że w Warszawie potrzebują biletów na Horacego; bilety posłał już do swojej księgarni Zawadzki, a teraz wyprawię secinę jaką książek gotowych. Podziękuj mu pięknie za jego życzliwość odemnie i od Jeża.

CCCCII/ T3/347  Jagiełło do Pietraszkiewicza, Wilno, 17.06.1821
Szanowny Ziomku!
Miło mi jest, przesyłając WaćPanu Dobr. listy Franciszka, i moje przytem posłać wyrazy, wyrazy szacunku i przywiązania, jakie zawsze miałem i mam dla cnotliwych i dobrych ludzi. Cieszę się, iż mieszkasz razem z Aleksandrem Guttem, bo stąd najwięcej trafia się zręczności do pisania i korespondowania z nami bez kosztu. Proszę na moje ręce do kogokolwiek pisać i posyłać, a wszystko niezawodnie swemu przeznaczeniu odpowie.

CCCCXXXVIII/ T4/18      Pietraszkiewicz do Czeczota, Lublin, 20.09.1821
Deszcze jesienne i zimna, niedaleko zima: ja nie mam płaszcza. Z Warszawy do Lublina sam przejazd talarków 12, a mil 24 tylko. Wprawdzie ratowali mię wyjeżdżającego znajomi; kupiłem szlafrok, bo prócz nowego i starego fraka innych sukien nie mam, kupiłem i warszawskie buty; pierwsze to, ale czyż bez butów jechać? Dwadzieścia ośm złotych po odrachowaniu dla żyda miałem, wsiadając do bryczki. "Bój się Boga"! mówił Aleksander, "idźmy do Ciemkiewicza" - i ten dał złp. 100. Otóż to cały kapitał!

CCCCLI/ T4/43&48        Czeczot do Pietraszkiewicza, Warszawa, 7.11.1821
Dla dania ci odpowiedzi stanąłem aż w Warszawie.  Bawię tu już od środy (a dziś poniedziałek); dwa tygodnie skończy się w następną środę, jak wyjechałem z miejsca. Niespodzianą tę podróż, zadziwiającą zapewne na wstępie listu ciebie, odbywam z prokuratorem i Salmonowiczem, przybyłymi tu do opieki dla stanowienia w najpoważniejszych interesach Masy i kończenia z ordynatem i wojewodą wileńskim opiekunem. Zabawimy tu, jak sądzę, do pierwszych dni grudnia ruskiego. Nim więc stąd wyjadę, łatwiejsza z tobą korespondencya kilka razy odbyć by się powinna. Widziałem się dziś z Aleksandrem; mówił, że niedawno list odebrany od ciebie, adresowany do mnie, odesłał do Wilna. Musisz tam zapytywać się, dziwić i narzekać, zaco się takim stałem niemową, zaco cię w twoich trudnych okolicznościach i słowem jednem nikt pocieszyć nie spieszy.
......
Oznajm mi, czy list, ostatnią razą pisany do ciebie przez Franciszka, zostawiony w niebytności twojej w Warszawie u Guta, doszedł rąk twoich w zupełnej całości. / Później dopisano: "Doszedł cały" /

[ ot cały Czeczot ]

CCCCLII/ T4/49-51       Pietraszkiewicz do Czeczota, Lublin, 26.11.1821
Janie, zwiedź salę Dąbrowskiego, gabinety, bibliotekę, zbiór malowideł w Ossolińskiego pałacu; niechaj Aleksander pozna ciebie z Zabelewiczem akademikiem, tenby niech prowadził.
...
Z końcem roku może się będę mógł uiścić moim wierzycielom; w drugim, kiedy będziesz w stanie, doniesiesz mi liście, o ilości, a ja wskażę naglejsze termina i osoby. Zapolskiemu najwięcej winienem, o drugim wierzycielu Gut wie.
...
Janie, ciężko jest na sercu; daruj, że nie piszę więcej, nie dodam. Aleksander kazał zrobić pieczątkę dla mnie; muszę za każdym listem pożyczać: wykup albo napędź, niech przyszle.

CCCCLIX/ T4/68-69       Czeczot do Pietraszkiewicza, Warszawa, 4.12.1821
... co ty za księgoman? Dziwię się, jak ty skupowałeś mniej potrzebne szpargały, kiedyś długi zaciągać musiał. I mnie jeszcze, gołego, a po uszy odłużonego, wabisz do kupienia, tak na przykład mało ważnej dla świata literackiego uczącego się rzeczy, jak jest Gliński, którego w manuskryptach mamy i na teatrze widzieliśmy! Nie sama tanność, albo chęć posiadania wszystkiego, choćby najlepszego, i posiadania najgodniejszego niech nas wabi do kupna, ale albo istotna potrzeba, albo zamożność. Dobrze mieć bibliotekę Chodkiewiczów, ale źle jest, kiedy ledwie co od rozszarpania na licytacyi obronić ją mogli. Wiele tam zapewne gust Aleksandra, nie kieszenia podyktowała sprowadzić literackich meblów. Tak to, mój Nufrze, trzeba zawsze radzić się kieszeni. I dlatego ja, nauczony doświadczeniem własnem, widzę książki, bierze oskoma, można kupić tanno, ale jakbym nie widział; widzę sukno, widzę płótno, chustki, kamzelki, Bóg wie nie co, tysiące, tysiącami zbytków, wygód i potrzeb zgromadzonych w Marywilu, widzę, jakbym nie widział. Wszystko tu za bezcen, ale ten bezcen często, równie jak drogość, wyprowadza wiele z kieszeni, bo nie ogranicza się potrzebą. Wyjadę tedy bez książek i fraka, nie kupiwszy nawet Trębeckiego, bo Glizberg nie raczy drugiego tomiku przedawać, a starożytnik twój nie ma.

[ gust Aleksandra w sprawie książek - i znów ten Czeczot ]

CCCCLX/ T4/73   Pietraszkiewicz do Czeczota, Lublin, 5.12.1821
(Dopisek): Rozprawę o elektryczności przyszlijcie, o Lelewelu pomnijcie. Gutowi jeografią Uldyńskiego odeszlijcie, bo on pożyczywszy, mnie przysłał, a ja oddać nie mogę.

CCCCLXV/ T4/89  Pietraszkiewicz do Czeczota, Lublin, 13.12.1821
Przy niedostatkach byłem tego miesiąca już dwa razy w teatrze lubelskim. Komedya rozwesela umysł, wszelako uciekłem z "Rochulia", nie czekając 3-go aktu, a na "Krakowiakach", chociaż im stroju krakowskiego dla dziewcząt zabrakło, dotrwałem do końca. W samym "Hamlecie" smakowałem najlepiej; przyznasz, że dziwactwa moje znacznie się powiększyły przez oderwanie się od ludzi i zamknienie się w stancyi dla jeografii, dla kaligrafii. Nie sądź, abym w ostatnich czasach długi na książki zaciągał; kupowałem je za 50 zł. pobieranych na miesiąc, kiedy mi (s) stół nie kosztował; co mogłem zabrać, zabrałem, jadąc lekko i nie mając gdzie włożyć, resztę przez Aleksandra odesłałem. Prawda, że nie ekonomika; czemu? było nie schować tego? Ale sobie nie wierzę, rozprysnęłyby się te 50, kat wie, po jakiemu, a kiedy się wydało, samo wspomnienie, że nie bez korzyści wydane, pociesza.

CCCCLXVI/ T4/95         Czeczot do Pietraszkiewicza, Warszawa, 15.12.1821
Jeden list jeszcze możesz napisać pod moim adresem, gdyż może za dni 8-10 wyjedziemy. Śpieszymy się bardzo na święta do domu, wszakże na Boże Narodzenie ściągnąć się nie spodziewam. Tu może święta jeszcze odprawim, bo nie wiemy ani dnia, ani godziny, kiedy nas interesa stąd wypuszczą. Jeśli będziesz miarkował z odebrania listu, że twój przed 8-u dniami nie dojdzie, pisz pod adresem Guta.

CCCCLXX/ T4/104         Czeczot do Pietraszkiewicza, Biała, 12.01.1822
Napisz do Guta, ażeby przysłał mi wiadomość, komu wydał bilety na prenumeratę, ile i gdzie pieniądze? Upominają się tam o egzemplarze; komuż więc on 15 egzemplarzy rozdał? Podobno posłał 10 do Krakowa, reszta komu? Nadto potrzebna będzie wkrótce wiadomość o prenumeratorach dla wydrukowania ich imion przy 2-gim tomie; niech więc wkrótce udzieli wiadomość o nich.

CCCCLXXVIII/ T4/144     Malewski do Jeżowskiego, Warszawa, 20.02.1822
Dostałem też jednego ciekawego prenumeratora, p. Żdżarskiego, nauczyciela liter[atury] w Płocku. Pisał on uwagi, to nad tłómaczeniem Liwiusza, to nad Sallustyusza, a teraz pisze nad twoim Horacym. Czekaj przeto na recenzyą pochwalną. Pieniądze zł. 8 niech ci zwróci Jurewicz; ja je oddam Piaseckiemu na konto 6 rubli, które dał bratu Jurewicza. Bilet dałem od siebie, że tom 2-gi odbierze albo przez Zawadzkiego, albo przez Guta. Książę już zatwierdził wydanie ci 300 r.

CCCCLXXXVI/ T4/161      Malewski do Jeżowskiego, Warszawa, 10.03.1822
Naprzód polecenia. Zoologią posłałem przez Wyszyńskiego przy kancelaryi Kuratora; dojdzie na 23 marca n.s. Przez niegoż posłałem list Guta do ojca o pieniądze dla Jeżowskiego. O Horacym eksplikować się nie będę, bo to papielr zabierze, a na nic się nie zda. Z przysł[anych] 5 egz[emplarzy] jeden egz. zamieniłem na defektowy, na jeden mam prenumeratora, jeden oddany Chlebowskiemu, jeden Gutowi, jeden, biały, Tow. Przyj. Nauk, jeden biały Zabellewiczowi. Gut dwóch jeszcze potrzebuje. Co do prenumeraty Adama, teraz ją poczynam, bo aż teraz o cenie się dowiedziałem. Prosiłem o balladę jedną dla wydrukowania; możnaż było nie przysłać?

CCCCLXXXVII/ T4/163    Malewski do Pietraszkiewicza, Warszawa, 12.03.1822
Czekam listów z Wilna; dawno już nic nie miałem. Gut przypadkiem list twój rozpieczętował. Sielankę, mojem zdaniem ładną, poszlę do Wilna.

CCCCXC/ T4/171-172         Malewski do Jeżowskiego, Warszawa, 10.03.1822
W tej chwili Gutt donosi, że Brzozowski nic biletów nie rozdał; jak to można wbić bez najmniejszej próby? Do Guta napiszcie, aby bilety, jeśli nie rozda Brzozowski i Bansemer, odebrał od nich i sam rozdawał; pod jego adresem możecie też pisać do Marciejew[skiego] i Brzozow[skiego]. O Filar[etach], którzy tu bawią, pisałem wprzódy; wystrzegajcie się wszelkich pozorów w pisaniu do nich. Sismondi, którego szukaliście z moją siostrą, był u Czeczota, Załuskiego rękopis u Bekiego. Pieniądze za Horacego Gutt odesłał ojcu swemu, list o to powiózł Wyszyński; z Księciem razem musiał przyjechać.

D/ T4/201    Czeczot do Pietraszkiewicza, Wilno, 19.06.1822
Że nie piszesz, robisz nic do rzeczy. Nie wiem przyczyn, nie wrzeszczę, ale smutno jest, że tak dawno od ciebie nic nie słychać i tylko Gut napisał, że projektujesz powrócić do Litwy, że z nim na wakacyą przyjedziesz, że trzeba tu dla ciebie w szkołach myślić o miejscu. Musiałeś w listach do niego namieniać coś o tem; czemuż do nas nie pisałeś?

DIX/ T4/218    Pietraszkiewicz do Mickiewicza, Szczuczyn, 5.08.1822
Znalazłszy w Puławach list do mnie z egzemplarzem i 20 egzem. przy liście do Guta, otworzyłem list i 15 oddałem Waleryanowi Krasińskiemu, który mi oświadczył, iż łatwo je rozposaży, gdyż jeden egzemplarzyk tylko obiegał piękny świat warszawski, a chwytany był i czytany i wielce podobany.

DX/ T4/220-221  Piasecki do Kozakiewicza, Wilno, 8.08.1822
Gutt był z Warszawy; powróci on tu do Wilna za lat parę i do adwokacyi naszej uda się. Jest już magistrem, nie widzi jednak dla siebie karyery, bo choćby tam i został patronkiem, nie wielkie z tego obiecuje sobie korzyści; licho płacą Wielkopolanie. Mówił mi o Legenzie (s), że on już karyerę patrońską obrał.

DXIII/ T4/225   Piasecki do Kozakiewicza, Wilno, 15.08.1822
Onufra uściśnij odemnie; jeśli nieba moim zamiarom pobłogosławią, może się zobaczymy na przyszłą z nim wakacyą. Gut mi mówił, że on chce porzucić Koronę i w Litwę wrócić; dałyby to nieba, gdyby tylko dobrze - o tem napisz. Jeżowski w Trokach siedzi dobrze mu tam.

DCXXX/T4/66     Krasiński do Czeczota, Warszawa, 16.02.1823
Szanowny Czeczocie!
Gniewasz się może na mnie, iż na swoje dwa listy dotychczas odemnie żadnej odpowiedzi nie odebrałeś; nie moja w tem wina, lecz Guta, który tak był niedobry, że nie odesłał ich do mnie, lecz zostawił u Węckiego. Zdarzyło się tak, że przez cały miesiąc nie byłem w księgarni, ponieważ nie wychodziłem z domu przez 2 tygodnie  (teraz będę tam regularnie się dowiadywał) i ja dopiero przed kilką dniami odebrałem twoje obydwa listy i 5 egzemplarzy Mickiewicza, za które, jako też i za obietnicę przysłania więcej, bardzo jestem wdzięczny.


Okres drugi - Proces filaretów


        Od maja 1823 roku trwało śledztwo uniwersyteckie w sprawie patriotycznych wystąpień uczniów gimnazjalnych. W wydarzenia włączył się Józef Massalski ze swoistym donosem do gubernatora Rimskiego-Korsakowa, a przez niego do Wielkiego Księcia Konstantego, na samego siebie. Po wstępnym śledztwie przeprowadzonym przez komisję rektora Twardowskiego, niezadowolony z wyników Wielki Książę zlecił przeprowadzenie dokładnego śledztwa senatorowi Nowosilcowi, który postanowił udowodnić, że za tymi wydarzeniami oraz na pozór niewinnymi zabawami "Promienistych" stoją tajne i spiskujące przeciwko rządowi organizacje. Nowosilcow odniósł sukces, a w materiałach śledztwa znalazły się między innymi informacje o aptekarzu i jego synach. Oddajmy głos bohaterom procesu - wszystkie cytaty odnoszące się do tego okresu pochodzą pracy Jerzego Borowczyka p.t. "Rekonstrukcja procesu filomatów i filaretów 1823-1824", Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2003.

Str. 108/21.06.1823             policmajster Szłykow do gubernatora Rimskiego-Korsakowa
 ... akademik Massalski... Mieszka tutaj u profesora uniwersytetu Becu, a jego pozostali dwaj bracia uczą się również w akademii i mieszkają osobno w domu aptekarza Gutta.

 Str. 109-110/21.06.1823        notatka urzędowa komisji śledczej
 Starszy brat [Józefa], imieniem Tomasz, według oświadczenia profesorów osiągał doskonałe wyniki w naukach prawnych, którym się poświęcił z dalszym zamiarem podjęcia pracy w biurze państwowym. Trzy lata spędził na uniwersytecie. Na ostatnim roku dla zdobycia środków utrzymania był zmuszony do dawania wykładów w pensjonacie Hermana. Jednakże po pół roku rzucił je i przeniósł się do domu aptekarza Gutta, w którym dzielił wspólny pokój z uczniem uniwersyteckim Służewskim, znajdującym się na drugim roku wydziału nauk moralnych i politycznych. Wychowywaniem dzieci Gutta nie zajmował się. Zlecono to uczniowi Malinowskiemu. Gutt jest ojcem trzech synów. Dwóch z nich znajduje się w Wilnie. Jeden jest doktorem medycyny, drugi uczniem gimnazjum, trzeci natomiast - po zakończeniu nauk w Warszawie - pozostał w niej i pracuje w biurze. Ostatni często odwiedzał swoich rodziców i często pozostawał u nich około dwóch tygodni. O jego stosunku do Massalskiego trudno cokolwiek powiedzieć, jako że wymieniony w tym roku w domu jeszcze nie był, a w poprzednim z Massalskim styczności nie miał.

Str. 128/17.07.1823             zeznania J. Massalskiego
W ósmej odpowiedzi zeznał: "Miałem znajomość ściślejszą z uczniami uniwersytetu Julianem Korsakiem, Edwardem Odyńcem, Aleksandrem Chodźką, Ludwikiem Spitznaglem, Dworzeckim i Wiernikowskim, z którymi czasem do kwatery Czeczota w Dom Konsystorski, czasem do mego brata w domu aptekarza Gutta przychodziłem dla czytania wierszy zadawanych na egzercję."

Str. 152/6.08.1823              z Raportu nr 282 rektora Twardowskiego dla Nowosilcowa
Nadzorca, kandydat filozofii, Karol Mikulski, zauważył i doniósł mi, że niektórzy uczniowie, w pewnym czasie, przychodzili do kandydata praw Tomasza Massalskiego. Ponieważ ten nadzorca dla wielu powodów więcej niż drudzy miał u mnie zaufania, przeto zleciłem mu, ażeby udał się do Massalskiego, niby to przypadkiem, wówczas gdy u niego będą zbierać się studenci. Takim sposobem dowiedziałem się, że zbierają się tam oni w celu czytania i  wspólnej krytyki wierszy własnej roboty, przeznaczonych do pomieszczenia w periodycznym piśmie "Dziennik Wileński". Rozkazałem mu, by uczęszczał na te zebrania, niby to z osobistej ciekawości, a mnie donosił o bywających tam osobach i o czytanych przedmiotach. To samo w szczególności zaleciłem i bedelom; nie zadowalając się tym jednakże prosiłem oddzielnie i gospodarza tego domu, aptekarza Gutta i mieszkającego tam, utrzymującego prywatną pensję Krassowskiego, żeby tych uczniów i ich zebrania każdy z nich oddzielnie śledził i uważał, czy nie znajdzie powodu do jakiego podejrzenia. Jednak wszystkich i zgodnych doniesień przekonałem się, że zebrania te wyłącznie poświęcone były temu celowi, o którym mnie doniósł nadzorca Mikulski, tj. czytaniu i krytyce wierszy przeznaczonych dla dziennika, i dlatego nie zabraniałem uczniom zbierać się, lecz zawsze najsurowiej czynności ich śledziłem.

Str. 176/3.09.1823              pierwsze zeznanie Jana Jankowskiego
Prawideł to towarzystwo (ile mi wiadomo) żadnych nie miało. Na zgromadzeniach, jakie odbywały się u.p. Massalskiego Tomasza, akademika mieszkającego kwaterą w kamienicy Gutta na ulicy Wielkiej, same tylko odczytywane były poezje, podług każdego woli układane.

Str. 185/4.09.1823              drugie zeznanie Jana Jankowskiego
Do towarzystwa, jakie w roku przeszłym w Wilnie zawiązane z samych tylko poetów było, należeli następni: Tomasz i Józef Massalscy, Jan Czeczot, Edward Odyniec, Aleksander Chodźko, Jan Wiernikowski, Feliks Kułakowski, Jan Jankowski, Roszkowski Arkady i kilku jeszcze innych, których nazwisk nie wiem. Z tych wszystkich jeden tylko Czeczot nie akademik, zresztą wszyscy sami akademicy. Towarzystwo to miewało posiedzenia swoje podług umowy, raz w kwaterze Massalskiego na Wielkiej ulicy w kamienicy Gutta, po wtóre u Jana Czeczota, w kapitulnym domu przy katedrze. Posiedzenia takowe odbywały się co wtorek, których czynnością było jedynie czytanie wierszy, w różnej pisanych materii i podług każdego obieranej woli.

[podobnie w zeznaniu trzecim Jankowskiego z 8.10.1823 oraz zeznaniu Józefa Massalskiego 11.10.1823]

Str. 372/10.12.1823             zeznanie Feliksa Kułakowskiego
Ostatnia odpowiedź dotyczyła Kiszki-Zgierskiego. Kułakowski poznał go dzięki studentowi Żebrowskiemu, który zaprowadził go do domu poety Kiszki-Zgierskiego. Przybyli tam także Jagiełło, Łoziński, Małafiejew, Aleksander Gutt i jeszcze jeden Aleksander (którego nazwiska Kułakowski nie pamiętał) oraz sędzia Chrzczonowicz, także autor wierszy. Wszystkim, poza owym sędzią, Kiszka-Zgierski przedstawił projekt powołania towarzystwa "Literackie Wileńskie", które miało wydawać periodyczne pismo pod nazwą wymyśloną przez tegoż Zgierskiego. Pomysł został zaaprobowany. Kułakowski nie był mu co prawda przychylny, ale "[...] będąc w ambarasie sprzeciwienia się, również przystał". Kiszka-Zgierski przygotował "kodeks"  towarzystwa, przełożył go na rosyjski i dał generał-gubernatorowi z prośbą o wyjednanie "najwyższego potwierdzenia".

W "Archiwum Filomatów - Listy z więzienia", pod redakcją Z. Sudolskiego, Wydawnictwo Ancher, Warszawa 2000, znaleźć można jeszcze jedną anegdotę związaną z Guttami, dziejącą się już w okresie procesu. Jak wiadomo, komisja śledcza przeszukiwała stancje studentów i zabierała książki, które mogły świadczyć o nieprawomyślności lokatorów. O jednym takim wypadku pisze Jan Wiernikowski do Onufrego Pietraszkiewicza. Natomiast w kolejnym liście z końca 1823 roku, pisanym przez Kazimierza Piaseckiego do Jana Wysockiego widzimy mechanizmy uzgadniania zeznań między filaretami trzymanymi w areszcie i przebywającymi wciąż na wolności. W tym przypadku po aresztowaniu braci Massalskich, z których Tomasz Massalski mieszkał przecież na stancji w domu aptekarza, a Józef też był tam częstym gościem, Piasecki obawiał się, czy Gutt nie będzie pod wpływem Massalskiego.

Str.357/grudzień 1823, Wilno     Wiernikowski do Pietraszkiewicza
Onufry. Donoszę Ci powiastkę, której zakończenie czy rozwiązanie do Ciebie niech należy.. Póki nie wzięto w areszt Malinowskiego, ponieważ u niego najprzód znaleziona instrukcja statys[tyczna], przeto gadając z nim o eludowaniu tej omyłki uradziliśmy aby on przed komisją zeznał, iż tę instrukcyją statystyczną dostał przypadkiem od nieboszczyka medyka Michała Czyża, kupując u niego dzieła Schillera, to jest, że ta instrukcyja była w tych książkach, i jak Czyż nie wiedząc o tem ją Malinowskiemu przesłał, tak Malinowski, nie rozumiejąc jej celu, zostawił jako rzecz małą u siebie. Po takim projekcie zgodnym z maksymą dawną nie przyznawania się do niczego, Malinowski został aresztowany, a że te książki od Czyża były moje i u mnie, więc aby policyja po wyznaniu powyższym Malinowskiego, znalazła rzeczywiście książki od Czyżaw jego stancyi, a do mnie nie trafiła, kazałem podobno Tustanowskiemu czy komuś innemu kilka ksiąg tych Schillera od Czyża kupionych zanieść do Gutta, gdzie mieszkał Malinowski, powiedzieć, że to są książki Malinowskiego, a jemu oznajmiłem aby mnie w egzaminie nie mieszał, bo umówione dzieła odesłałem do jego kwatery. Już teraz ten plan nie zdał się, chciałem dawno ściągnąć te dzieła od Gutta, aż wczoraj u Żyda księgi przedającego postrzegam 2-a tomy Praeceptów styli bene latini moich, z tych, które posłałem do Malinowskiego. Zapytałem Żyda skąd ma, odpowiedział, że od Gutta kupił. Jeśli Żyd nie ukradł, to widac że Gutt nie wie o właścicielu prawdziwym tych dzieł. Oprócz praeceptów posłałem dykcjonarze: oprawa w półskórek na wszystkich jednakowa i na wszystkich cyfra Czyża: MC. Zmiłuj się, pogadaj o tem z Ferdynandem i jak to było i jak to naprawić ułóżcie; można Malinowskiego spytać o tym układzie, niech te dzieła będą u Gutta, byle je od Żyda odebrać póki Malinowski zagadki nie rozwiąże.

Str. 247/ grudzień 1823, Wilno  Kazimierz Piasecki do Jana Wysockiego
[Onufr] Gutta zaś powinien zastraszyć, żeby żadnych projektów przez Massalskiego jemu dyktowanych nie śmiał robić. O komunikacji z nami ani słowa, powodów żadnego.

Aresztowani filomaci budzili współczucie mieszkańców Wilna i spotykali się z ich pomocą i opieką. Henryk Mościcki w książce "Wilno i Warszawa - w Dziadach Mickiewicza. Tło historyczne trzeciej części Dziadów", Gebethner i Wolff, Warszawa 1908, cytuje wspomnienie jednego z uwięzionych: "Za pomocą sznurka - pisze Ostaszewski - komunikowali nam gazety, książki i nowiny miejskie. Moim pocieszycielem i orędownikiem był ks. Bazylianin Szmigielski z Inflant, dostarczał mi papieru do rozmowy z moimi pocieszającymi aniołami, pannami Szóstowieckiemi, udzielał książek, jedwabiu do robienia sznureczków na widełkach, którymi osładzałem nędzne chwile więzienia... Odwiedzał nas doktor Gutt (Ferdynand), opatrywał wybornemi święconemi babami... Co tydzień odwiedzał więzienie pułkownik, komenderujący pułkiem litewskim". Dalej Mościcki pisze: "Prawdziwie ofiarnemi były panie wileńskie, nie szczędzące starań celem polepszenia losu więźniom. Generałowa Apolonia Pągowska i córka jej Ludwika Kostrowicka, pani Guttowa, żona aptekarza ("Kmitowa" w Dziadach), Antoniowa Górecka, doktorowa Karolina Kowalska, Anna z hr. Tyszkiewiczów Kościałkowska, Marya Puttkamerowa, wreszcie Zofia i Marya Malewskie, córki rektora, "śmiały więźniom posyłać pociechę i wsparcie", były prawdziwemi "posłankami niebios", jak je nazywa Zan i Mickiewicz. Dzięki im dochodziły więźniów echa z miasta, nadsyłano konfitury, znalazło się też i kilka butelek" w ów "wieczór świętej Wigilii". Przy szklance zapomniano o troskach, dopiero ponure opowiadanie Sobolewskiego o wywiezieniu "studentów ze Żmudzi" budzi w kole fllareckiem smutne refleksye; ks. Lwowicz, przedstawiciel pobożności i silnej wiary, wzywa do modlitwy za zmarłych współkolegów".
Jak widać, mimo ostrego rygoru więziennego udawało się aresztowanym nie tylko kontaktować między sobą, ale także spotykać z ludźmi z zewnątrz. Oprócz odwiedzin, do takich spotkań dochodziło często podczas eskortowania podejrzanych na przesłuchania przed komisją śledczą. I znowu anegdota związana z rodziną Guttów. W Mikołaja Malinowskiego "Księdze wspomnień", w wydaniu Józefa Tretiaka w Krakowie 1907 r., czytamy: "Malinowski raz tylko wzywany był na komisyę i wracał w czasie takiej zamieci śniegowej, że świata było nie widać. Przechodząc mimo księgarni Zawadzkiego, chciał do niego wejść i podziękować mu za obsyłanie siebie książkami. Żołnierz zgodził się na to, a obdarzony przez Zawadzkiego rublem zapytał, czy jeszcze dokąd zajść nie miał więzień ochoty? Zwrócił więc na prawo i wstąpił do domu Guttów. Sama pani Guttowa (w młodości była cudnie piękną) złotego serca kobieta, była właśnie na dole swego mieszkania w śpiżarni. Malinowski wbiegł, aby jej ręce ucałować. Niespodziewany widok człowieka, którego jak syna kochała, sprawił, że z radości zemdlała. Zbiegła i bogdanka Malinowskiego. Widzenie się im niespodziańsze, tem milsze, dodało Malinowskiemu odwagi do znoszenia swej doli. Ciągnęły się tak dni i miesiące, aż dopiero w wielki czwartek w kwietniu (w r. 1824) został uwolnionym."
     

Posłowie


 Synowie aptekarza nie zostali oskarżeni, jak groził "zlotego serca" pani Kmitowej w "Dziadach" Nowosilcow. Wielu jednak ich znajomych zostało skazanych i zmuszonych do udania się na katorgę, wcielonych do wojska, przymusowo osiedlonych na Syberii. Z wygnania piszą listy i w tych listach też czasem wymieniają młodych Guttów, a zwłaszcza Ferdynanda Gutta, lekarza i filaretę. Przedstawiane niżej cytaty pochodzą z opracowania pod redakcją Zbigniewa Sudolskiego "Archiwum Filomatów, listy z zesłania", Wydawnictwo Amber, Warszawa 1997-1999.

T1/Str.197/nr 10                Kozakiewicz do Pietraszkiewicza, Wilno, sierpień 1825
List ten będzie bardzo krótki, nie tak jednak smutny jak Twój ostatni, wprawdzie są przyczyny zasępienia humoru ze względu stanu mojego zdrowia, które zostaje na stopie nie najlepszej. Trzeci miesiąc męczy mnie chrypka, doktorskie specyfiki nie mogą mnie od niej uwolnić, Ferdynand zapowiedział, że jeżeli za cztery tygodni nie wyleczy, to będę musiał całą zimę i jesień w kwaterze przesiedzieć, a to wcale niemiłą jest dla Stacha wróżbą. Na ten raz chciałbym mieć za rzeczywiste przechodzenie dusz, i to żeby było w stworzenie nie niższego rzędu ale doskonalsze, i bliżej Moskwy mógłbym więc po śmierci Ciebie odwiedzić. Nim jednak bryknę koziołka, jeszcze ode mnie wiele listów odbierzesz, nowin usłyszysz.

T1/Str.201/nr 12        Kozakiewicz do Pietraszkiewicza, Wilno, 27.09.1825
Przecie zaczynam powoli wychodzić ze szkoły Sokratycznej, pozwolono mówić i mówić nawet głośno; a tak w imię Pana recepty rozwiązały się moje usta. Jednakże nie najpochlebniejszą wyciągnąłem dla siebie uwagę, że nie mógłbym doskonałym być uczniem Mędrca Greckiego, który za główny kładł warunek milczenie dla swoich wyznawców. P. Ferdynand kazał po zachodzie słońca nie chodzić, kwasów nie jeść, i z tym wszystkim łacno pogodzić się mogłem, ale milczeć był to dla mnie za trudny obowiązek, którego niezupełnie dopełniłem. Dziś mogę bezkarnie już krzyczeć, a nawet trochę dyszkantować. Ponieważ wspomniałem o moim doktorze, muszę zatem rys jego obszerniejszy nakryślić. Od roku jak P. Ferdynand coraz bardziej stawał się wziętym, uleczenie P. Wąsowiczowej, zaniedbanej od doktorów warszawskich, opuszczonej od wileńskich, wzniosło jego sławę, którą fama rozniosła na naszym horyzoncie, a to było pierwszym krokiem wejścia na świat modny, przeniesienia się w parokonną dorożkę, a dalej... zapomniałem, że niezupełnie jeszcze zdrów jestem, a więc warunek milczenia poniekąd niezniesiony...

T2/Str.266/nr 4 Zan do Mickiewicza, Orenburg, 6.12.1827
Spodziewam się za tłumaczenie posłane latem Gutowi i za nowo przedsięwzięte Toefrona, którego w języku francuskim dla pomocy przyszlijcie, tyle zebrać pieniędzy, żebym mógł począć budowanie domu w Orenburgu, nie dlatego iżbym się tu przytwierdzał, jak dla nadania interessu codziennego w życiu.

[Nie znam losów tego tłumaczenia pracy Massona, ale wiadomo, że Ferdynand Gutt ogłosił subskrypcję także na inne tłumaczenie Zana. M.in. ukazało się ogłoszenie w Gazecie Polskiej wychodzącej w Warszawie, dn. 12.09.1829, podpisane przez Joachima Lelewela, o następującej treści:
Dzieła Waszingtona Jrwinga Amerykanina, po części już są nas znajome. Jch zaletom świat oddał cześć należną. Tłómaczone były we Francji, i w Niemczech; czytane niezmiernie w Anglji. Wszędzie się dowcip i moralne autora zasady podobały. Naszemu światu czytającemu , oczywiście także się podobały, gdy tłumaczenia polskie jakie się dotąd pokazały, odbyt należyty znajdują. Dla tego tłómacz, w Ufie w guberni Orenburgskiej przemieszkujący, piękny uczynił dobór, gdy wybrał do tłomaczenia "Rysy moralności i literatury". ... Tłómaczenie zupełnie ukończone, otrzymało pozwolenie cenzury. Cena prenumeraty na oba tomy, złp. 10 .
w Wilnie na miejscu i wszędzie gdzie się prenumerata przyjmować będzie. Ogłosił niniejszą prenumeratę, w Wilnie z polecenia tłómacza, Dr. Med. Ferdinand Gutt. Przyjmuje się prenumerata w Warszawie. J. Lel.]

T2/Str.273/nr 7         Zan do Antoniego Malewskiego, Orenburg, 31.12.1829
... wstępujący karawan bucharski zrodził pogłoski i przeczucia o cholerze morbus. Obawiałem się do Was przesłać zarazy i do nikogo w przeciągu pięciu miesięcy z wielką moją męczarnią nie pisałem. Na nieszczęścia bojaźń nie była próżna. W sierpniu choroba owa objawiać się srogo zaczęła i swoją zajadłość przez cztery miesiące w Orenburgu rozpościerała; przez ten przeciąg miasto było odłączone, nie było człowieka cale zdrowego, przecież trzecia tylko część ludności jego ciężkich choroby skutków doznała i z tych trzecia część umarła. Zabierała ona na tamten świat szczególniej niewstrzemięźliwe życie wiodących, a mianowicie pianic. Obszerniej o cholerze mam zamiar pisać do P. Ferdynanda. Ja długo się krzepiłem, odwiedzałem dotkniętych tą słabością Polaków i sam na koniec w październiku mocno zachorowałem. Ledwo teraz przychodzę do zdrowia zupełniejszego, czuły na przemiany ciepła i pokarmów. Dwa całe miesiące byłem w rękach doktorów i wiele spożyłem kwasu i goryczy.

T3/Str.130/nr 68        Franciszek Malewski do Marii i Zofii Malewskich, Moskwa, 10.01. 1826
/dopisek na marginesie s.1/ Dołączam bilecik dla mego przyjaciela Ferdynanda Gutta. Wyślijcie go w dniu jego imienin, 19 stycznia.

T3/Str. 195/nr 131      Franciszek Malewski do Marii i Zofii Malewskich, St. Petersburg, 6.07. 1829
Dziś jest dzień moich wakacji, przyszedłem z rana na wieś do P. Żelwierta, wypiłem nieporównanej kawy i zasiadłem do listu, który by się nie zaczął od takiego doniesienia, gdybym wczora nie odebrał lepszej o zdrowiu Papy wiadomości. Co to jest, że mi o tym nie donosicie? Przez jadących: Guta, Cywińskiego pisałem list po liście, przejeżdżał mój zwierzchnik przez Wilno, na to wszystko dotąd nic nie wiem; chwała Bogu że mię z ustronia zaspokojono.

[tym razem Malewski pisze zapewne o Edwardzie Gucie, najmłodszym synu aptekarza, który w 1829 roku studiował w Petersburgu języki orientalne na Uniwersytecie i w Instytucie Języków Wschodnich przy Departamencie Azjatyckim Ministerstwa Spraw Zagranicznych]

W tym miejscu nie mogę nie zacytować listu Adama Mickiewicza do Mikołaja Malinowskiego wysłanego z Moskwy lub Petersburga na początku 1829 roku - tekst na podstawie wydania "Pism Adama Mickiewicza", Warszawa 1858, Wydawnictwo Merzbacha, tom I, K.W.Wójcicki "Wspomnienie o życiu Adama Mickiewicza", str. XXXV:
"Szanowny Panie Mikołaju! Nie śmiem zatrzymywać pana Glückberg, który na chwilę przed wsiadaniem zaszedł do mnie, i dlatego krócej niż bym chciał, piszę do ciebie. Odkładam na inny czas różne anegdotki o naszych znajomych, bo je trudno przypomnieć i systematycznie ułożyć. Zresztą ważnego nic nie zaszło. Ja zdrów jestem i pędzę życie próżniackie, oczekując czegoś stanowczego: w tych dniach spodziewam się, że się zdecyduję albo tu zostać, albo na południe ruszyć. Miałem zamiar odwiedzić Moskwę zimą z własnej ochoty i zatrzymałem się dla interessów, ale zapewne później do skutku ten zamiar przywiodę.
Jeślim z góry, kosmatą ręką nie witał ciebie, pochodziło stąd, że koniecznie chcę rymami twój mariaż wysławiać. Tylko coś Muza nie staje na zawołanie i podobno odłożę do Genethliacon, staraj się abym nań długo nie oczekiwał. Tymczasem żony twojej rączki, ode mnie ucałuj i waszych rodziców pozdrów i Ferdynanda uściśnij. Wiesz jak ich wszystkich poważam i kocham. ..."
[w 1829 roku M. Malinowski ożenił się w Wilnie z Anną Guttówną, córką aptekarza i siostrą doktora Ferdynanda, z którą od szeregu lat był zaręczony]

        Kontynuując wątek listów z wygnania siegnijmy po listy z Syberii Adolfa Januszkiewicza w wydaniu Czytelnika, Warszawa 2003.

Str.78/24               Januszkiewicz do Matki, 13 stycznia 1835, Iszym
...List Wasz i załączoną receptę pana Ferdynanda onegdaj odebrałem. Wam za pamięć, a kochanemu doktorowi za radę najpiękniej dziękuję. Gniewam sie wszakże i na Was, i na niego, widząc z Waszych listów i jego recepty, iż myślicie, że ja oddaję się rozpaczy, nie umiem znosić mojego nieszczęścia i z tej przyczyny jestem słaby, a przeto dajecie mi moralną i medyczną naukę o potrzebie spokojności umysłu i tym podobnych pewnikach. Moje drogie siostry, i Ty, synu Eskulapa, wierzcie mi, że jeżeli jestem chory, to dlatego, że chory jestem, nie zaś z braku mocy duszy potrzebnej do znoszenia mojego nieszczęścia. Miałbym wiele do wyrzucenia sobie, gdybym w złym losie nie umiał być wyższym nad jego pociski.

Str.85/32       Adolf Januszkiewicz do brata Januarego, Iszym, 10.01.1836
Kochany Januarku! Zapewne dowiedzieliście się już z listu mojego do mamy, iż miałem potężną gorączkę, która lewo mię życia nie pozbawiła. Zaczeła się ona 23[listopada]/5 grudnia i dotąd zatrzymuje mię w domu nie dlatego, abym jeszcze był słaby, ale raczej z obawy, abym nie wpadł w recydywę, zwłaszcza że przez cały ten czas silne mrozy panowały. Bądźcie więc zupełnie spokojni o mnie, a dla mojej spokojności poradźcie się jakiego doktora (jeśli nie ma jeszcze p. Ferdynanda) w następnej okoliczności: Jednoczasowie prawie z gorączką (ile sobie teraz przypominam) zaczął mnie boleć z lekka wielki palec u prawej ręki.

[doktora Ferdynanda rzeczywiście nie było wtedy w Wilnie, gdyż podróżował po Europie, dopiero w 1837 wrócił do Wilna, a przejeżdżając przez Suwałki trzymał do chrztu Jerzego Edwarda, syna Aleksandra Gutta]

        I na tym kończy się nasza opowieść o rodzinie wileńskiego aptekarza, która, jak w teatrze, grając w dramacie filomatów role drugoplanowe, została przez autorów tej sztuki przeniesiona do historii i do literatury. Tak bywa, gdy ludzie urodzą się w tym wyjątkowym czasie i wyjątkowym miejscu, wśród wyjątkowych osobowości. Wtedy nawet przy braku osobistych zasług i szczególnych talentów, mogą mieć swój udział w wielkich czynach i ważnych wydarzeniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz