O Trakianach wspominałem m.in. tu http://guttowie.blogspot.com/2014/01/okocie-ziemski-raj-utracony.html oraz tu http://guttowie.blogspot.com/2014/01/okocie-sto-lat-historii.html, przy okazji prezentacji dóbr Okocie. Trakiany były znacznie rozleglejsze od Okocia i poświęcę im osobny cykl notatek. Tym razem chciałbym opowiedzieć o niemieckich kolonistach, którzy zostali osadzeni we wsiach klucza trakiańskiego - Auksztokalnie i folwark Trakiany. Przeglądając ewangelickie księgi parafialne z Kalwarii zauważyłem dużo metryk urodzenia dzieci trzeciego już pokolenia tych kolonistów w latach 1845-1855. A przybyli oni do Auksztokalni w 1815-1816 roku jako członkowie ewangelickiej sekty Mukrów. Piszą o nich Elżbieta i Jan Mironczukowie w artykule "Starsze 'sekty' protestanckie na Mazowszu i pograniczu mazurskim do I wojny światowej".
Autorom nie udało się ustalić pochodzenia nazwy wymienionej grupy wyznaniowej. Mukrowie pojawili się około 1815 r. na pograniczu Prus i Królestwa Polskiego, w powiecie sejneńskim - we wsiach Auksztokalnie, Laskowskie, Kowniszki, Tupiki i mieście Wiżajny. W ich zgromadzeniu religijnym uczęszczało ok. 30 osób "płci obojej". W czasie przesłuchania przez Komisję Wojewódzką Augustowską członkowie "sekty" wyznali, że są "ścisłemi Ewangelikami, lecz tym tylko od innych Ewangelików różnią się, iż swe modły klęcząc odprawiają". Skąd więc pojawiła się cała sprawa? Otóż "pomiędzy pospólstwem rozeszła się wiadomość, że niektórzy tego rodzaju wyznawcy wieczorną porą do innego domu prywatnego na nabożeństwo schodzą się, a po ukończeniu onego nieprzystojnym i gorszącym czynem takowe zakończenia obcując powszechnie mężczyźni z kobietami, tak jako która trafem któremu się dostanie". Gdy jednak przeprowadzono dochodzenie, to okazało się, że "jest wiele osób, które o wieści tej słyszały, nie są jednak w stanie wskazać od kogo, niemasz zaś dotychczas żadnej któraby to postępowanie widziała ".
Miejscowy pastor (Grabowski) przyznał, że mukrowie chociaż na nabożeństwa oficjalne uczęszczali i wymagania religijne spełniali, to zgromadzali się oddzielnie z zamiarem "odszczepienia się". Rzeczywiście, wymieniona grupa dystansowała się od innych wiernych ewangelickich. Siebie zaczęła nazywać Braćmi Morawczykami, natomiast otoczenie określało ich jako "prusko-litewskie świętoszki".
Niestety, nie wiadomo, jak się wówczas zakończyła sprawa mukrów. Prawdopodobnie musieli pozostać w macierzystym Kościele, chociaż się nadal „schadzali". Warto natomiast zwrócić uwagę na rzeczywiste przyczyny powstania całej sprawy. Otóż niechęć większości wiernych ewangelickich pojawiła się na tle wzmożonej żarliwości religijnej mukrów (zgromadzali się częściej, a przede wszystkim uważali, że modlić się należy klęcząc).
Natomiast oskarżenia ich o rozwiązłość seksualną (niepotwierdzone) są dość typowym przykładem ocen wobec różnych „sekt" od początku chrześcijaństwa. Również obecnie, w potocznych wyobrażeniach, nieraz funkcjonuje taki obraz niektórych „sekt".
Działalność mukrów była stosunkowo krótkotrwała. W 1855 r. „ich schadzki ostatecznie rozproszono i tem samem sekta zniweczoną została; wprawdzie dwa dogmaty dodatkowe: wódki nie pić i fajki nie palić, dotąd [ok. 1864 r. - E. i J. M.] każdemu wykonywać wolno".
Miejscowy pastor (Grabowski) przyznał, że mukrowie chociaż na nabożeństwa oficjalne uczęszczali i wymagania religijne spełniali, to zgromadzali się oddzielnie z zamiarem "odszczepienia się". Rzeczywiście, wymieniona grupa dystansowała się od innych wiernych ewangelickich. Siebie zaczęła nazywać Braćmi Morawczykami, natomiast otoczenie określało ich jako "prusko-litewskie świętoszki".
Niestety, nie wiadomo, jak się wówczas zakończyła sprawa mukrów. Prawdopodobnie musieli pozostać w macierzystym Kościele, chociaż się nadal „schadzali". Warto natomiast zwrócić uwagę na rzeczywiste przyczyny powstania całej sprawy. Otóż niechęć większości wiernych ewangelickich pojawiła się na tle wzmożonej żarliwości religijnej mukrów (zgromadzali się częściej, a przede wszystkim uważali, że modlić się należy klęcząc).
Natomiast oskarżenia ich o rozwiązłość seksualną (niepotwierdzone) są dość typowym przykładem ocen wobec różnych „sekt" od początku chrześcijaństwa. Również obecnie, w potocznych wyobrażeniach, nieraz funkcjonuje taki obraz niektórych „sekt".
Działalność mukrów była stosunkowo krótkotrwała. W 1855 r. „ich schadzki ostatecznie rozproszono i tem samem sekta zniweczoną została; wprawdzie dwa dogmaty dodatkowe: wódki nie pić i fajki nie palić, dotąd [ok. 1864 r. - E. i J. M.] każdemu wykonywać wolno".
I jeszcze o Braciach Morawczykach vel hernhutach:
Jakkolwiek nazwa „Herrnhut" powiązana jest z posiadłością hr. Ludwika von Zinzendorfa w Saksonii, to przecież samo wyznanie ma pochodzenie jeszcze od czeskiego reformatora Jana Husa. Bracia czescy z racji swego skupienia na obszarze Moraw byli zwani też morawskimi (morawczycy). W 1722 r., prześladowani przez Habsburgów, przybyli na zaproszenie wspomnianego von Zinzendorfa, który został ich organizatorem.
Hernhuci „ silnie przyczynili się tak do rozwinięcia missjonarstwa w Niemczech, jak i do nawracania pogan założeniem własnych misji. Główną zasadą prac ewangelicznych missjonarzy herrnhuckich było nie nawracanie mas, nie liczba, nie wielkość - ale zyskiwanie pojedynczych serc i gruntowne zaszczepianie w nich żywego chrześcijaństwa [...] Misja Braci czeskich utrzymuje się z dobrowolnych składek i ofiar nadzwyczajnych, sami zaś missjonarze nie otrzymują żadnej płacy i żywią się z pracy rąk własnych. Osoby należące do składu stacji missyjnej prowadzą wspólne gospodarstwo, a wszelki zarobek osobisty jest własnością ogółu W latach 60. XIX w. na świecie było ok. 70 tys. hernhutów. W wyznaniu tym stosunkowo duży nacisk kładziono na kształcenie dziewczynek, np. w 1864 r. na 93 nauczycieli-mężczyzn było 65 nauczycielek". Na ziemiach polskich morawczycy znaleźli się w związku z podjęta akcją sprowadzania kolonistów niemieckich (ewangelików) za rządów pruskich, a potem kontynuowania już w okresie Królestwa Polskiego. Osiedli głównie wraz z innymi ewangelikami w woj. mazowieckim i płockim, m.in. Nowosolna pow. łęczycki, Zgierz, Erazmów pow. rawski, Lwówek pow. gostyński, Powsin pow. płocki. 3 stycznia 1826 r. nowy władca Mikołaj I (odpowiednie petycje składano jeszcze do ulegającego „nowinkom" religijnym „dziwnego cara" Aleksandra I) wydał im nastepujace postanowienie: „uwalnia się od obowiązków Służby Woyskowey Braci Morawczyków (Herrnhuter) w Królestwie Polskim osiadających". Było to niewątpliwie duże osiągnięcie opisywanego wyznania, gdyż odbywanie służby wojskowej stawało się często poważnym problemem dla wielu protestanckich „sekt".
Początkowo, jak wspomniano, morawczycy zamieszkiwali wspólnie z luteranami nowo zasiedlone tereny i wchodzili w skład tworzących się parafii ewangelickich. Jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. W sierpniu 1843 r. Konsystorz Wyznań Ewangelickich (wspólny zarząd Kościoła ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego, dalej: KWE) donosił Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych (dalej: KRSWiD), że „w obrębie parafii ewangelickiej Nowosolna już od dawna znajduje się Hernhutów czyli braci Morawczyków dusz 110, którzy dotychczas przyczyniali się składką do utrzymywania parafii w Nowosolnie i na nabożeństwa do kościoła ewangelickiego uczęszczali, zgromadzając się jedynie w Dni świąteczne i niedzielne w godzinach popołudniowych dla odbycia oddzielnego nabożeństwa w domu nauczyciela Jeremiasza Scholtz przysłanego im od zboru Hernhutskiego we wsi Bartelsdorf w Saxonii. Wystawiwszy dom modlitwy własnym kosztem, w którym jest zarazem urządzony lokal dla nauczyciela, pragną uzyskać zezwolenie Rządu na to, iżby wprost zależeć mogli od zgromadzenia swych współwyznawców [...] i starać się o pozyskanie oddzielnego Duchownego swego wyznania celem utworzenia oddzielnej parafii". Hernhuci także, zdaniem KWE, mieli zamiar nie tylko „ odłączyć się ze swemi składkami, ale nadto celem założenia oddzielnej parafii starają się nakłaniać ewangelików do przyjęcia ich wyznania i pomnożenia ich liczby, co im się nie rzadko udaje, gdyż ewangelicy ich wyznania przyjmujący wolni są od spisu wojskowego, a tem samym istnienie parafii ewangelickiej w Nowosolnie oczywiście jest zagrożonem ". KWE radził też KRSWiD, aby oddać morawczyków, jako „ trzymających się głównych zasad Kościoła ewangelickiego " pod zarząd tego Kościoła. Ostatecznie KRSWiD poinformowała władze gubernialne w Warszawie, że wydaje pozwolenie na odbywanie oddzielnych nabożeństwa morawczyków, ale mają oni pozostać pod zarządem KWE. Władze Kościoła ewangelicko-augsburskiego (wspólny zarząd KWE trwał w okresie 1828-1849) były niewątpliwie zaniepokojone ewentualnym rozwojem „sekty" na własnym terenie, stąd też czyniły starania, by wykazać niewłaściwość zakazów o nie odbywaniu służby wojskowej przez morawczyków. Ale i władze rządowe, należy to stwierdzić, nie były zainteresowane poszerzaniem się kręgu osób nie odbywających tego obowiązku. W 1847 r. namiestnik Iwan Paskiewicz wydał rozporządzenie „uważania za podlegających zaciągowi tych z mieszkańców Królestwa którzy dla uniknięcia tej powinności przechodzić będą do pomienionej Sekty". Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych (dalej: KRSW) zinterpretowała przywilej z 1826 r. w ten sposób, że „ tylko Hernhuci z zagranicy do Królestwa Polskiego przybyli i w temże osiedli, oraz ich potomkowie byli uwalniani od zaciągu, a nie te osoby, które tu w kraju do sekty tej przeszły lub przechodzą ". Zablokowana została również próba utworzenia „Instytutu w okolicy Nowosolna [...] dla kształcenia dzieci Braci Morawczyków" przez Jana Franciszka Berthamda. Poproszony o opinie KWE stwierdził, że „szkoła ta bynajmniej nie ma być szkołą religijną ani parafialną, lecz raczej pensjonatem na sposób utrzymywanych przez tychże Braci Morawczyków pensjonatom zagranicą w których umieszczane były dzieci różnych wyznań i krajów, przeto mając sobie Ukazem Najwyższym z 1828 r. jedynie zalecanem czuwanie nad instytutami wyznań Ewangelickich konsystorz mniema, że opinia w przedmiocie poznania P. Berthamd przechodzi jego attrybucje. Jedynie tylko zastrzedz może, że w podobnym instytucie wykład nauki religijnej uskutecznionym być winien przez duchownych właściwych wyznań uczyć się mającej młodzieży". Dalsze dzieje morawczyków (w późniejszym okresie, już po powstaniu II RP, zwano ich raczej wyłącznie hernhutami) zostały w decydującym stopniu zakreślone przez władze administracyjne rządowe i Kościół ewangelicko-augsburski. Można stwierdzić, że rozwój ich raczej nie następował, ale też i nie zanikali. Końcem ich egzystencji na Mazowszu (i w ogóle ziemiach polskich) była II wojna światowa.
Hernhuci „ silnie przyczynili się tak do rozwinięcia missjonarstwa w Niemczech, jak i do nawracania pogan założeniem własnych misji. Główną zasadą prac ewangelicznych missjonarzy herrnhuckich było nie nawracanie mas, nie liczba, nie wielkość - ale zyskiwanie pojedynczych serc i gruntowne zaszczepianie w nich żywego chrześcijaństwa [...] Misja Braci czeskich utrzymuje się z dobrowolnych składek i ofiar nadzwyczajnych, sami zaś missjonarze nie otrzymują żadnej płacy i żywią się z pracy rąk własnych. Osoby należące do składu stacji missyjnej prowadzą wspólne gospodarstwo, a wszelki zarobek osobisty jest własnością ogółu W latach 60. XIX w. na świecie było ok. 70 tys. hernhutów. W wyznaniu tym stosunkowo duży nacisk kładziono na kształcenie dziewczynek, np. w 1864 r. na 93 nauczycieli-mężczyzn było 65 nauczycielek". Na ziemiach polskich morawczycy znaleźli się w związku z podjęta akcją sprowadzania kolonistów niemieckich (ewangelików) za rządów pruskich, a potem kontynuowania już w okresie Królestwa Polskiego. Osiedli głównie wraz z innymi ewangelikami w woj. mazowieckim i płockim, m.in. Nowosolna pow. łęczycki, Zgierz, Erazmów pow. rawski, Lwówek pow. gostyński, Powsin pow. płocki. 3 stycznia 1826 r. nowy władca Mikołaj I (odpowiednie petycje składano jeszcze do ulegającego „nowinkom" religijnym „dziwnego cara" Aleksandra I) wydał im nastepujace postanowienie: „uwalnia się od obowiązków Służby Woyskowey Braci Morawczyków (Herrnhuter) w Królestwie Polskim osiadających". Było to niewątpliwie duże osiągnięcie opisywanego wyznania, gdyż odbywanie służby wojskowej stawało się często poważnym problemem dla wielu protestanckich „sekt".
Początkowo, jak wspomniano, morawczycy zamieszkiwali wspólnie z luteranami nowo zasiedlone tereny i wchodzili w skład tworzących się parafii ewangelickich. Jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. W sierpniu 1843 r. Konsystorz Wyznań Ewangelickich (wspólny zarząd Kościoła ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego, dalej: KWE) donosił Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych (dalej: KRSWiD), że „w obrębie parafii ewangelickiej Nowosolna już od dawna znajduje się Hernhutów czyli braci Morawczyków dusz 110, którzy dotychczas przyczyniali się składką do utrzymywania parafii w Nowosolnie i na nabożeństwa do kościoła ewangelickiego uczęszczali, zgromadzając się jedynie w Dni świąteczne i niedzielne w godzinach popołudniowych dla odbycia oddzielnego nabożeństwa w domu nauczyciela Jeremiasza Scholtz przysłanego im od zboru Hernhutskiego we wsi Bartelsdorf w Saxonii. Wystawiwszy dom modlitwy własnym kosztem, w którym jest zarazem urządzony lokal dla nauczyciela, pragną uzyskać zezwolenie Rządu na to, iżby wprost zależeć mogli od zgromadzenia swych współwyznawców [...] i starać się o pozyskanie oddzielnego Duchownego swego wyznania celem utworzenia oddzielnej parafii". Hernhuci także, zdaniem KWE, mieli zamiar nie tylko „ odłączyć się ze swemi składkami, ale nadto celem założenia oddzielnej parafii starają się nakłaniać ewangelików do przyjęcia ich wyznania i pomnożenia ich liczby, co im się nie rzadko udaje, gdyż ewangelicy ich wyznania przyjmujący wolni są od spisu wojskowego, a tem samym istnienie parafii ewangelickiej w Nowosolnie oczywiście jest zagrożonem ". KWE radził też KRSWiD, aby oddać morawczyków, jako „ trzymających się głównych zasad Kościoła ewangelickiego " pod zarząd tego Kościoła. Ostatecznie KRSWiD poinformowała władze gubernialne w Warszawie, że wydaje pozwolenie na odbywanie oddzielnych nabożeństwa morawczyków, ale mają oni pozostać pod zarządem KWE. Władze Kościoła ewangelicko-augsburskiego (wspólny zarząd KWE trwał w okresie 1828-1849) były niewątpliwie zaniepokojone ewentualnym rozwojem „sekty" na własnym terenie, stąd też czyniły starania, by wykazać niewłaściwość zakazów o nie odbywaniu służby wojskowej przez morawczyków. Ale i władze rządowe, należy to stwierdzić, nie były zainteresowane poszerzaniem się kręgu osób nie odbywających tego obowiązku. W 1847 r. namiestnik Iwan Paskiewicz wydał rozporządzenie „uważania za podlegających zaciągowi tych z mieszkańców Królestwa którzy dla uniknięcia tej powinności przechodzić będą do pomienionej Sekty". Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych (dalej: KRSW) zinterpretowała przywilej z 1826 r. w ten sposób, że „ tylko Hernhuci z zagranicy do Królestwa Polskiego przybyli i w temże osiedli, oraz ich potomkowie byli uwalniani od zaciągu, a nie te osoby, które tu w kraju do sekty tej przeszły lub przechodzą ". Zablokowana została również próba utworzenia „Instytutu w okolicy Nowosolna [...] dla kształcenia dzieci Braci Morawczyków" przez Jana Franciszka Berthamda. Poproszony o opinie KWE stwierdził, że „szkoła ta bynajmniej nie ma być szkołą religijną ani parafialną, lecz raczej pensjonatem na sposób utrzymywanych przez tychże Braci Morawczyków pensjonatom zagranicą w których umieszczane były dzieci różnych wyznań i krajów, przeto mając sobie Ukazem Najwyższym z 1828 r. jedynie zalecanem czuwanie nad instytutami wyznań Ewangelickich konsystorz mniema, że opinia w przedmiocie poznania P. Berthamd przechodzi jego attrybucje. Jedynie tylko zastrzedz może, że w podobnym instytucie wykład nauki religijnej uskutecznionym być winien przez duchownych właściwych wyznań uczyć się mającej młodzieży". Dalsze dzieje morawczyków (w późniejszym okresie, już po powstaniu II RP, zwano ich raczej wyłącznie hernhutami) zostały w decydującym stopniu zakreślone przez władze administracyjne rządowe i Kościół ewangelicko-augsburski. Można stwierdzić, że rozwój ich raczej nie następował, ale też i nie zanikali. Końcem ich egzystencji na Mazowszu (i w ogóle ziemiach polskich) była II wojna światowa.
To właśnie synów tych osadników Zygmunt Gutt wynajął jako budowniczych ceglanych domów w Serejach, dzięki czemu miasteczko uzyskało prawo do drugiej karczmy, o czym mowa w materiałach muzeum w Staciszkach (http://www.statiske.lt). Potomkowie osadników z Auksztokalni i Trakian mieszkali tu do II wojny światowej, a z czasem Trakiany kalwaryjskie zaczęto nazywać wsiami niemieckimi. Po wkroczeniu Armii radzieckiej niemieckich mieszkańców wywieziono do obozów na Syberię. O wydarzeniach z tym związanych pisze Leona T. Gustaff na podstawie wspomnień naocznego świadka - Laimy Guzevičiutė Uždavinienė (http://vilnews.com/2012-12-18101). Ciekawa jest historia wsi Trakiany w poczatkach XX wieku, jak ją pamięta Laima. Nie ma w tych wspomnieniach śladu po rodzinie XIX-wiecznego właściciela majątku:
"Trakėnai
is located about five kilometers south of Kalvarija. It initially had
been a large German estate, but eventually was divided into small
parcels of land for German families. They bought the property, which
consisted of a home and barn with land for farming. Each month they
sent a sum of money to the original proprietor, who according to country
laws, was the true owner until the entire amount of the sale was
paid."
Akt urodzenia syna rządcy dóbr Trakiany, Adolfa Kreudtnera, z 1848 r.
Akt urodzenia syna rządcy dóbr Trakiany, Adolfa Kreudtnera, z 1848 r.
Akt ślubu Karoliny Millerówny, panny służącej z folwarku Trakiany, z parobkiem pracującym w folwarku Trakiany Michałem Bauerem 1845 rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz